Skąd brać na to wszystko pieniądze?
Albo znaczne ograniczenie podwyżek planowanych przez firmy energetyczne i gazowe, albo wręcz zamrożenie cen dla klientów indywidualnych.
Z wyliczeń, do których dotarł DGP, wynika, że zamrożenie cen gazu tylko dla gospodarstw domowych to dla budżetu koszt 23 mld zł (wypłacanych w rekompensatach dla dostawców). W przypadku energii elektrycznej to 13 mld zł. Gdy do tego doliczymy jeszcze dodatek węglowy, nad którym pracuje parlament, wychodzi ponad 47 mld zł. Z kolei ewentualne rozciągnięcie tych rozwiązań na małe i średnie firmy – co również jest analizowane w rządzie – będzie oznaczać dodatkowy wydatek 36 mld zł.
Polecany artykuł:
Czy rząd zamrozi taryfy dla energii i gazu?
Jak wskazuje "DGP", dopłaty na zakup paliwa przez polskie ciepłownie miałyby złagodzić wzrosty cen dla końcowych odbiorców. "A te – jak wynika z rządowych szacunków – mogą być pokaźne. Przykładowo ogrzanie mieszkania o powierzchni 55 mkw. w tym roku oznacza koszt 1582 zł. Prognoza na przyszły rok mówi już o ok. 2028 zł" - zauważa dziennik.
Według "DGP", w rządzie trwają obecnie analizy, by znacząco poszerzyć pakiet działań, mający złagodzić skutki drożyzny w obszarze energii i ciepła. Z jednej strony chodzi o dodatki na kolejne rodzaje paliw, inne niż węgiel (np. olej opałowy, gaz LPG, drewno, pellet) oraz przygotowanie systemu dopłat dla ciepłowni.
Z drugiej strony poważnie rozważany jest wariant dotyczący zamrożenia taryf dla energii i gazu. Rozwiązania, nad którymi pracuje rząd, mają być wypracowane w najbliższych tygodniach – tak, by mogły wejść pod obrady Sejmu we wrześniu (np. na posiedzenie planowane na 14–16 września) - pisze gazeta.
W kontekście taryf w rządzie - podaje "DGP" - rozważane jest też rozwiązanie polegające na powiązaniu preferencyjnych taryf z wielkością zużycia – co miałoby zachęcić do oszczędzania energii, a w konsekwencji obniżyć koszty dla budżetu. Propozycja zakłada bowiem, że niższa taryfa mogłaby dotyczyć zużycia nie większego niż 90 proc. z roku poprzedzającego. Po przekroczeniu tej wartości odbiorcę obowiązywałaby już cena wynikająca ze standardowej taryfy - donosi dziennik.