Prof. Dariusz Doliński

i

Autor: Archiwum SWPS Prof. Dariusz Doliński

Polacy nie rozmawiają o zarobkach. Porównania mogą być bolesne? [WYWIAD]

2016-06-04 19:41

Zasada skromności, strach, ale przede wszystkim niechęć do konfrontowania naszych wyobrażeń z rzeczywistością. O tym, dlaczego Polacy nie rozmawiają o wysokości swoich pensji z prof. Dariuszem Dolińskim, psychologiem społecznym z Katedry Zarządzania Uniwersytetu SWPS rozmawia Maria Krzos.

Wstydzimy się mówić o zarobkach, a wysokość pensji cały czas jest dla nas tematem tabu. Z czego to może wynikać?
Przyczyny mogą być bardzo rożne. Ci, którzy zarabiają bardzo dużo, mogą nie chcieć ujawniać tego publicznie, bojąc się napadów, kradzieży etc. Z tym, że ludzi, u których taka właśnie motywacja występuje, jest oczywiście bardzo niewielu.

Ważniejsze i dużo powszechniejsze jest to, że tak naprawdę skłonni jesteśmy porównywać się z innymi ludźmi, ponieważ dzięki temu uzyskujemy wiedzę na własny temat. Porównania, które robimy dotyczą najróżniejszych obszarów. Niektóre z nich mają istotny wpływ na poczucie naszej wartości. Przykładowo, jeżeli wskutek porównań z innymi stwierdzimy, że jesteśmy mądrzejsi od innych, bardziej moralni – wpłynie to na nas pozytywnie.

Czytaj również: Młodzi zarabiają mniej niż seniorzy

Pieniądz z kolei jest dla nas wskaźnikiem naszych kompetencji, umiejętności oraz sprawności najróżniejszego rodzaju. W związku z tym, jeśli w tym aspekcie okazałoby się, że jesteśmy gorsi od innych, mogłoby to bardzo negatywnie wpływać na naszą samoocenę. Dlatego często ludzie nie chcą wiedzieć, jacy są, bo mogłoby się okazać, że nie wypadną w tym porównaniu najlepiej. Proszę zauważyć, jak niewielu z nas sprawdza, jaki ma iloraz inteligencji, mimo, że jest ona bardzo ważnym składnikiem naszego postrzegania siebie. Wydawałoby się więc logiczne, że inteligencję należy zbadać, by poznać jej poziom. Ludzie jednak tego nie robią, ponieważ wolą nie wiedzieć. Dzięki temu mogą myśleć, że ich inteligencja jest wysoka, albo co najmniej średnia.

W przypadku pensji jest podobnie? Wolimy nie wiedzieć?
Tak, ponieważ dzięki temu możemy żyć w poczuciu, że zarabiamy całkiem nieźle – porównywalnie do większości naszych znajomych, albo nawet lepiej, niż niektórzy z nich. Gdybyśmy zaczęli o tym rozmawiać, dowiadywać się, a następnie porównywać, mogłoby się okazać, że jest inaczej. Nasze poczucie własnej wartości byłoby zagrożone.

To oczywiście jeden z mechanizmów, z którymi mamy do czynienia, jeśli chodzi o kwestię zarobków. Kolejnym jest zasada skromności. O ile w Stanach Zjednoczonych ludzie mają tendencję do tzw. chełpliwej autoprezentacji, chwalą się sukcesami, mówią bardzo wiele i bardzo chętnie o swoich osiągnięciach, w Polsce lepiej oceniani są ci, którzy się nie chwalą. W związku z tym, kiedy zarabiamy sporo, nie chcemy o tym mówić, by zachować dobry image.

Może Cię zainteresować: Stawka minimalna 12 zł: co trzeba wiedzieć o projekcie? [ODPOWIADAMY]

Jakie to może mieć skutki społeczne? Czy fakt, że nie wiemy, jakie są zarobki w danym zawodzie, na danym stanowisku nie wpływa negatywnie na naszą pozycję w relacji pracownik-pracodawca? Zwłaszcza na początku, kiedy podczas rozmowy kwalifikacyjnej pada tradycyjne pytanie o oczekiwaną wysokość wynagrodzenia, a my nie wiemy, jaką stawkę zaproponować – bo o tym się nie rozmawia…
Brak wiedzy o zarobkach rzeczywiście może mieć taki skutek. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, które zarabiają mniej niż mężczyźni, mimo, że pracują na tych samych stanowiskach lub są lepiej wykształcone. Badania pokazują, że jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest fakt, że podczas rozmów rekrutacyjnych, gdy pracodawca pyta osobę, która ubiega się o pracę, jakich zarobków się spodziewa – kobiety podają niższe stawki niż mężczyźni. Być może, gdyby wiedziały, jakie są rzeczywiste zarobki na stanowiskach, o które się ubiegają, podawałyby wyższe stawki, a tak, asekuracyjnie podają niższe. W związku z tym dostają najwyżej tyle, ile same chciały, bo trudno, żeby pracodawca, zwłaszcza na początku, zapłacił więcej, niż powiedziały, że chcą zarabiać.

Czy to, że nie ujawniamy swoich zarobków może mieć skutki pozytywne?
Oczywiście, jak duża część zjawisk. W tym przypadku pozytywny jest chociażby brak zazdrości. Jeśli nie wiemy, że kolega, który pracuje przy sąsiednim biurku zarabia wyraźnie więcej od nas, zazdrości nie będzie.

Problem polega bowiem na tym, że w bardzo wielu sytuacjach nie jesteśmy w stanie precyzyjnie określić tego, czy jesteśmy lepszym, czy gorszym pracownikiem, niż nasz kolega. Podlegamy bowiem mechanizmowi, który w psychologii nosi nazwę „efekt trzeciej osoby”. Polega on na tym że jeżeli ludzie porównują się z innymi, zdecydowana większość sądzi, że jest lepsza od osoby przeciętnej. To jest matematycznie niemożliwe, ale psychologicznie całkowicie zrozumiałe.

Zobacz także: Mniej oszczędności, więcej precyzji. Oświadczenie majątkowe ministra zdrowia

Jeżeli zapytalibyśmy ludzi, którzy pracują w jakiejś instytucji, czy są lepsi, gorsi czy porównywalni do jej przeciętnego pracownika, okazałoby się, że tych, którzy sądzą, że są gorsi prawie nie ma, albo jest ich bardzo niewielu. W związku z tym, gdyby ludzie wiedzieli, ile zarabiają inni, to ci, których pensje są niższe niż przeciętne, mimo, że wynika to ze sprawiedliwej oceny ich szefa, mieliby ogromne, choć nieuzasadnione poczucie krzywdy.

Od ponad tygodnia w Centrum Zdrowia Dziecka trwa strajk pielęgniarek. Wkrótce po jego rozpoczęciu na jednym z portali społecznościowych powstał profil „Paski Pielęgniarek”, na którym pielęgniarki umieszczają informacje o swoich zarobkach. Jego twórcy uzasadniają, że chcą pokazać społeczeństwu, ile tak naprawdę zarabiają przedstawiciele tego zawodu. Czy nie jest to przypadkiem efekt uboczny tego, że nasze pensje na co dzień są tematem tabu?
Nie, ponieważ w tego typu sytuacjach w grę wchodzą zupełnie inne mechanizmy. Protestującym zależy na tym, by zyskać przychylność społeczną, akceptację dla strajku. Dlatego mówią:  „zobaczcie, jak tak naprawdę mało zarabiamy i jak ciężko pracujemy; zaś na naszych paskach istotną część zarobków stanowią nadgodziny, a nie płaca podstawowa”. To skuteczny środek do poinformowania ludzi, że protest jest zasadny i nie wynika z fanaberii oraz wygórowanych żądań. Mówimy w tym miejscu o pielęgniarkach, ale podobne mechanizmy występują również w przypadku protestów innych grup zawodowych.

Czytaj również: Ile naprawdę zarabiają pielęgniarki

Wracając zaś do pielęgniarek – w ich przypadku jest tak, że wszyscy właściwie zdają sobie sprawę, że zarabiają mało. To sprawa, która w Polsce znana jest od wielu lat. Jeżeli natomiast strona rządowa mówi, że wcale nie jest tak źle, że zarabiają całkiem nieźle i ciągle chodzi im o pieniądze, to oczywiście ze strony pielęgniarek musiała nastąpić kontrakcja.

MK

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze