POLAK TEŻ POTRAFI: Biznes musi się cały czas rozwijać

2010-07-14 3:00

Gdyby ponad 25 lat temu Wandzie i Wiesławowi Zielińskim, parze młodych naukowców z Lublina, ktoś przepowiedział karierę w biznesie, pewnie puknęliby się w czoło. Ale dziś ich znane z produkcji garniturów Zetto to firma uszyta na miarę.

Receptą na sukces ich zdaniem jest ciągłe doskonalenie i szukanie nowych rozwiązań. Jako inżynierowie mechaniki precyzyjnej przy desce kreślarskiej nauczyli się bowiem i tego, że każda konstrukcja, nawet dobra, może być jeszcze lepsza.

Choć początki Zetto to jeszcze głęboki PRL, to Zielińscy pamiętają je doskonale. Pamiętają frustrację i bezsilność, że choć w pracę wkładają wiele wysiłku, to ona - pracownica Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Lubelskiej Fabryki Wag, i on - kierownik działu urządzeń konstrukcji urządzeń nietypowych Odlewni Ursus - do domu przynoszą niewiele. Chcieli pójść na swoje - krawiectwo i to ciężkie, wymagające, a jakże, precyzji wydawało im się najlepsze.

Rzucili się na głęboką wodę

Znajomi i rodzina odradzali im pomysł na własną firmę jak mogli. Na szczęście nie mieli racji.

- Nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji - mówią zgodnie. Zaczęli od spodni i spódnic, aby na początku lat 90. zdecydować się na produkcję garniturów. Uciekli w ten sposób od nierównej konkurencji z ubraniowym chłamem dostępnym w każdej "szczęce" rozstawianej przez ludzi rodzącego się biznesu, a poza tym dali wielki krok do przodu.

- Garnitury to w krawiectwie najwyższa szkoła jazdy - tłumaczy Wiesław Zieliński. - A dobrze leżąca męska marynarka to prawdziwe dzieło sztuki płynące z połączenia dobrego projektu, materiałów i wykonania - tłumaczy po inżyniersku.

Jakość przede wszystkim

A pani Wanda dodaje, że w żadnym z wymienionych przez męża punktów nigdy nie szli na kompromisy. Wszystko musi być najwyż-szej jakości, od wysokiej jakości materiału przez dobry projekt i wykonanie, aż po najlepszych krojczych i szwaczki - to przeświadczenie po kilku latach kazało im po raz kolejny wziąć się za przekonstruowanie firmy. Po prostu na rynku pojawiło się mnóstwo producentów garniturów, dla których pryncypia Zielińskich nie były ważne. Robili byle co, byle jak, byle za niską cenę.

I choć produkty ze stylizowanym znaczkiem Zetto dalej cieszyły się sporym powodzeniem, to Zielińscy postanowili kolejnym skokiem do przodu wyprzedzić konkurencję. Zamiast przy desce kreślarskiej siedli przy dobrej kawie i zaczęli rozmawiać.

Ciężka praca i nauka

- Tak jest zresztą do dziś - podkreślają sposób, w jaki decydują o losach firmy. Stąd właśnie ubrania dla dużych i baaardzo dużych panów, dla których do niedawna kupno czegoś ładnego w Polsce graniczyło z cudem.

- Mówiąc o bardzo dużych, mam na myśli mężczyzn ponaddwumetrowych z klatką piersiową o obwodzie 180 cm. I oni mają czuć się w nich elegancko i wygodnie - obrazuje skalę Wiesław Zieliński. Przyznaje, że to był strzał w dziesiątkę. Oczywiście, nie zapominają o panach z bardziej regularnymi wymiarami. I jednych, i drugich potrafią ubrać na odległość - przez lata opracowali system zdejmowania miar tak precyzyjny (po raz kolejny przydała się wiedza wyniesiona znad deski kreślarskiej), że sklep np. ze Szczecina czy Warszawy nie ma problemów z tym, żeby zamówić swojemu klientowi garnitur, smoking bądź marynarkę pod wymiar. Podają parametry i tyle, poprawki się prawie nie zdarzają. Oczywiście, jak podkreślają oboje, aby osiągnąć w branży to, co osiągnęli, musieli ciężko pracować i uczyć się.

- Właściwie przez cały czas poznajemy coś nowego - przyznaje Wanda Zielińska, która szkoleń, konferencji, targów, w których brali udział, nie próbuje nawet zliczyć.

Nowe pomysły

Od pół roku na tapecie są w ich firmie ubranka dziecięce. Garniturki, spodnie wizytowe, bardzo eleganckie, ale niepozbawione dziecięcej lekkości i finezji.

- To kalka ubrań dorosłych w małym wydaniu, ale fasony udziecinnione, stworzone od podstaw dla młodych modnisiów - tłumaczą swój zamysł.

Oczywiście na tym para konstruktorów z Lublina nie zamierza poprzestać. Wciąż chcą udoskonalać, dopieszczać projekt życia, jakim jest dla nich Zetto. Może czas już na modę damską?

SKOK Chmielewskiego pomógł w biznesie

Nawet firma rozwijająca się z pomysłem czasem natrafia na problemy finansowe. Dla państwa Zielińskich pomocą w trudnych chwilach okazała się Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa im. Zygmunta Chmielewskiego.

Dzięki trwającej już ładnych kilka lat współpracy ze SKOK Chmielewskiego państwo Zielińscy przekonali się, że współpraca z instytucją finansową nie musi być drogą przez mękę. Korzystali z większych kredytów na zakupy maszyn, mają również linię kredytową na bieżącą działalność. Z uśmiechem na twarzy i wielką satysfakcją pan Wiesław opowiada anegdotkę o tym, jak szukając pieniędzy na kupno hali na siedzibę firmy, w kolejnym z rzędu banku na pytanie o zabezpieczenie kredytu rzucił żartem, że ma worek złota.... - Pewnie, może być, jak najbardziej - odparł szczęśliwy konsultant. Wprost od niego poszli do SKOK. Tam worki ze złotem nie były potrzebne.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze