Umowa wygasa, a miliardowe negocjacje wciąż trwają

i

Autor: Facebook/@Polski Atom (2), Shutterstock

Atomowe dylematy

Polski atom na zakręcie: Umowa wygasa, a miliardowe negocjacje wciąż trwają

W atmosferze napięcia, 31 marca wygasła umowa na projekt pierwszej polskiej elektrowni jądrowej z amerykańskim konsorcjum. Formalnie Polska znalazła się w próżni - nie ma nowej umowy, nie podpisano nawet umowy pomostowej, a równolegle toczą się trudne rozmowy o zatwierdzenie pomocy publicznej wartej 60 miliardów złotych.

Super Biznes SE Google News

Spis treści

  1. Problem z umową pomostową
  2. Strategia negocjacji z Brukselą o finansowanie
  3. Czy projekt elektrowni faktycznie drożeje?
  4. Problem czasu pracy elektrowni w kontekście OZE
  5. Kluczowe wyzwanie - czas trwania kontraktu różnicowego
  6. Perspektywy czasowe

Problem z umową pomostową

Choć formalnie wygasła umowa z Westinghouse i Bechtel, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Wojciech Wrochna cytowany przez dziennik Rzeczpospolita uspokaja: "Brak umowy pomostowej nic nie zmienia w naszej współpracy. Ta jest kontynuowana, ponieważ realizujemy zlecone już prace, ale bez możliwości zlecania nowych".

Z nieoficjalnych informacji wynika, że polski rząd dąży do wynegocjowania "bardziej partnerskich" warunków. Kluczowe kwestie wciąż pozostają nierozstrzygnięte, w tym odpowiedzialność za projekt czy sposób rozliczania wykonanych prac. Według rządowych źródeł, negocjacje mogą potrwać jeszcze około dwóch tygodni.

Strategia negocjacji z Brukselą o finansowanie

Równolegle trwają intensywne rozmowy z Komisją Europejską o zgodę na pomoc publiczną dla projektu jądrowego. Polski rząd proponuje dokapitalizowanie spółki Polskie Elektrownie Jądrowe kwotą 60,2 mld zł i zastosowanie mechanizmu dwustronnego kontraktu różnicowego (CfD) na 60 lat.

Warszawa przygotowała przemyślaną strategię negocjacyjną, opierającą się na spójnej wizji transformacji energetycznej Polski. Pierwszym krokiem ma być akceptacja przez KE umowy społecznej z górnikami, zakładającej wygaszenie branży górniczej do 2049 r. Drugim elementem układanki jest wsparcie dla elektrowni konwencjonalnych (głównie gazowych) poprzez nowy rynek mocy po 2030 r. Zwieńczeniem ma być zatwierdzenie pomocy publicznej dla atomu.

Czy projekt elektrowni faktycznie drożeje?

Krytycy inwestycji alarmują, że koszty budowy elektrowni jądrowej mogą być wyższe nawet o 70 proc. względem pierwotnej amerykańskiej oferty z 2022 r. Źródła zbliżone do rządu odpierają te zarzuty, wskazując na nieporozumienie metodologiczne.

"Nie można porównywać jabłek z gruszkami. Po pierwsze, myli się koszt budowy reaktorów z całymi nakładami inwestycyjnymi, obejmującymi także koszty własne inwestora i budowy infrastruktury towarzyszącej. Po drugie, nie odróżnia się wartości realnych od nominalnych" - tłumaczy jeden z informatorów dziennika.

Co ciekawe, w kwocie 192 mld zł PEJ już uwzględniła potencjalny wzrost kosztów inwestycji w wysokości 10 proc. W optymistycznym scenariuszu elektrownia może kosztować o kilkanaście miliardów złotych mniej, co stanowi dodatkowy argument w negocjacjach z Brukselą.

Problem czasu pracy elektrowni w kontekście OZE

Komisja Europejska wyraziła wątpliwości co do zakładanego 92,7-procentowego współczynnika wykorzystania mocy elektrowni. Wzrost udziału odnawialnych źródeł energii może sprawić, że tak intensywne wykorzystanie atomu nie będzie potrzebne, co przełoży się na wyższy koszt jednej megawatogodziny.

"Jest to faktycznie ryzyko, ale dlatego rozmawiamy z KE w kwestii zmian w merit order (zasada wprowadzania energii do systemu według kosztów wytwarzania - red.). Jest to wspólny problem dla całej grupy krajów UE, które planują inwestycje w atom" - wyjaśnia Paweł Gajda, dyrektor departamentu energetyki jądrowej w Ministerstwie Przemysłu.

Eksperci rządowi argumentują, że mimo rosnącej generacji OZE, elektrownie sterowalne pozostaną niezbędne dla zabezpieczenia dostaw energii. OZE mają najniższe koszty zmienne, ale pracują tylko przez kilka godzin dziennie, podczas gdy atom zapewnia stabilne dostawy przez całą dobę.

Kluczowe wyzwanie - czas trwania kontraktu różnicowego

Najtrudniejszym elementem negocjacji z Brukselą może okazać się długość obowiązywania kontraktu różnicowego. Polska postuluje 60 lat, co pozwoliłoby rozłożyć koszty inwestycji w czasie i obniżyć cenę energii w początkowym okresie.

Precedens może jednak działać na niekorzyść Polski - Czechy, które również zabiegały o wsparcie dla swojej elektrowni jądrowej, otrzymały zgodę na kontrakt różnicowy, ale tylko na 40 lat, mimo że wnioskowały o 60 lat. Skrócenie tego okresu dla polskiej inwestycji nie wpłynie na koszty budowy, ale może podnieść cenę za megawatogodzinę.

"Owszem, wówczas cena za prąd z atomu może być nieco wyższa, ale tylko przez okres trwania kontraktu różnicowego np. przez 40 lat. Wówczas pomoc publiczna zakończy się i będziemy mogli sprzedawać prąd bez żadnych zobowiązań związanych z kontraktem różnicowym" - tłumaczy źródło zbliżone do rządu.

Perspektywy czasowe

Polski rząd liczy na uzyskanie zgody na pomoc publiczną do końca tego roku, choć nie wyklucza, że decyzja Komisji może zapaść dopiero w pierwszej połowie 2026 roku. W scenariuszu bazowym cena energii z elektrowni jądrowej ma wynieść od 470 do 550 zł za MWh w ramach 60-letniego kontraktu różnicowego.

Dla porównania - obecna cena energii z morskich farm wiatrowych po waloryzacji o koszty inflacji wynosi 443,49 zł/MWh, a kolejne projekty offshore mogą kosztować nawet 500 zł/MWh. Jak podkreślają przedstawiciele rządu, wzrost nakładów inwestycyjnych dotyczy wszystkich technologii energetycznych, nie tylko atomu.

Sonda
Czy Polska powinna zbudować elektrownię atomową?
PTNW Henryka Bochniarz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze