- Od 1 stycznia 2026 r. nowe przepisy na L4 pozwolą na sporadyczny kontakt służbowy i wykonywanie codziennych czynności, ale pracodawca nie będzie mógł wymagać pracy od chorego.
- Rewolucyjną zmianą jest możliwość legalnej pracy w jednej firmie, będąc na zwolnieniu lekarskim w drugiej, co ma odpowiadać realiom rynku pracy, gdzie milion Polaków łączy różne formy zatrudnienia.
- Reformę wymusiły rekordowe koszty L4 (290 mln dni i 31 mld zł w 2024 r.) oraz skala nadużyć (34% zwolnień budziło wątpliwości), choć eksperci obawiają się braku jasnych wytycznych dla lekarzy i potencjalnej niesprawiedliwości.
- Rosnącym problemem są zwolnienia z powodu zdrowia psychicznego (30,3 mln dni absencji w 2024 r.), a inwestycje w profilaktykę zdrowotną pracowników przynoszą firmom znaczne oszczędności (zwrot 3,20 zł za każdą zainwestowaną złotówkę).
Rząd kończy z dotychczasową niepewnością, która towarzyszyła zwolnieniom lekarskim. Przyjęty dwa dni temu projekt ustawy wprowadza jasne zasady, które od 1 stycznia 2026 roku mają uciąć spory o to, co pracownik na L4 może, a czego nie. Nowe przepisy precyzują, że sporadyczny, służbowy telefon czy odpisanie na pilnego maila z własnej inicjatywy nie będzie już grozić utratą zasiłku. Pracodawca nie będzie mógł jednak wymagać od chorego pracownika świadczenia pracy. Ustawa jednoznacznie potwierdza też, że codzienne czynności, takie jak wyjście do sklepu po zakupy czy wizyta u lekarza, są w pełni dozwolone i nie mogą być powodem problemów podczas kontroli.
Rewolucja na L4: Chory w jednej firmie, aktywny w drugiej?
Największą rewolucję w przepisach stanowi jednak możliwość legalnej pracy dla jednej firmy, będąc jednocześnie na zwolnieniu lekarskim w drugiej. Ta zmiana, która zacznie obowiązywać rok po publikacji ustawy, jest odpowiedzią na realia polskiego rynku pracy. Jak pokazują dane GUS z marca 2024 roku, niemal milion Polaków łączy różne formy zatrudnienia. Nowe prawo pozwoli pracownikowi złożyć wniosek o kontynuowanie jednej z prac, pod warunkiem, że lekarz uzna, iż jest on niezdolny do wykonywania obowiązków tylko na jednym, konkretnym stanowisku. To rozwiązanie skierowane jest głównie do osób, których zajęcia diametralnie się od siebie różnią, na przykład pracownika fizycznego na budowie, który po godzinach zajmuje się pracą biurową w domu.
290 milionów dni, 31 miliardów złotych. Szokujący rachunek za L4
Aby zrozumieć, dlaczego rząd zdecydował się na reformę, wystarczy spojrzeć na liczby. W 2024 roku Polacy byli na zwolnieniach lekarskich przez rekordowe 290 milionów dni. Przełożyło się to na bezpośredni koszt dla gospodarki w wysokości 31 miliardów złotych, co oznacza alarmujący wzrost o 35% w ciągu zaledwie czterech lat. Rosnące obciążenie widać także w budżecie Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, którego wydatki na świadczenia chorobowe w ciągu ostatnich pięciu lat skoczyły o ponad 55%. Te dane pokazują, że system zwolnień lekarskich stał się poważnym wyzwaniem finansowym, które wymagało pilnej interwencji.
Częścią problemu są nadużycia, których skalę obrazują twarde dane. Z ubiegłorocznego raportu firmy Conperio, która skontrolowała 33 tysiące zwolnień, wynika, że co trzecie z nich (34%) budziło poważne wątpliwości co do zasadności. Średnia absencja chorobowa w polskich firmach sięgnęła 7,38%, a w niektórych branżach przekraczała nawet 9%. Niepokojącym sygnałem jest także rosnąca popularność krótkich, jednodniowych zwolnień, szczególnie tych wystawianych w poniedziałki i piątki. W połączeniu z łatwością uzyskiwania L4 przez internet, pokazuje to luki w systemie, które nowelizacja ma uszczelnić, między innymi poprzez zwiększenie uprawnień kontrolnych ZUS.
Dobre intencje to za mało? Eksperci punktują słabości reformy
Nowe przepisy, choć mają dobre intencje, budzą też poważne wątpliwości wśród ekspertów i pracodawców. Najwięcej kontrowersji wzbudza brak jasnych wytycznych dla lekarzy, którzy będą decydować o częściowej niezdolności do pracy. Istnieje ryzyko, że bez odpowiednich narzędzi do oceny specyfiki danego stanowiska, ich decyzje mogą być subiektywne i prowadzić do sporów. Krytycy wskazują również na potencjalną niesprawiedliwość: osoby pracujące na kilku etatach zyskają przywilej łączenia pensji z zasiłkiem chorobowym, co będzie niedostępne dla pracowników zatrudnionych tylko w jednym miejscu.
Co ważniejsze, reforma zdaje się leczyć objawy, a nie fundamentalne przyczyny problemu. Gwałtowny wzrost kosztów absencji w ostatnich latach jest sygnałem głębszych problemów zdrowotnych w społeczeństwie, których sama zmiana przepisów nie rozwiąże. Z perspektywy biznesu nowe regulacje oznaczają z kolei dodatkową biurokrację, w tym potrzebę aktualizacji wewnętrznych regulaminów i uważniejszego monitorowania pracowników. Bez kompleksowych działań w obszarze profilaktyki zdrowotnej, samo uszczelnianie systemu L4 może okazać się niewystarczające, by realnie ograniczyć skalę zjawiska i jego koszty dla gospodarki.
Cichy gigant absencji. Dlaczego L4 to coraz częściej problem głowy?
W tle dyskusji o przepisach kryje się jeden z największych, choć wciąż niedocenianych, powodów nieobecności w pracy: zdrowie psychiczne. W 2024 roku zwolnienia lekarskie związane z zaburzeniami psychicznymi odpowiadały za 30,3 miliona dni absencji, co stanowi wzrost o niemal 14% rok do roku. Aby zobrazować skalę problemu, można powiedzieć, że z tego powodu przez cały rok nie pracowało blisko 100 tysięcy osób. Eksperci jednoznacznie łączą ten trend z rosnącą presją w miejscach pracy i wypaleniem zawodowym, co pokazuje, że problemu nie da się rozwiązać wyłącznie za pomocą zmian w prawie.
Dodatkowym, często niewidocznym kosztem jest tak zwany prezenteizm, czyli sytuacja, w której pracownik przychodzi do pracy mimo choroby. Jego wydajność może być wtedy niższa nawet o 50%, co generuje dla firmy straty znacznie wyższe niż koszt zwolnienia lekarskiego. Dane rynkowe pokazują jednak, że inwestycja w profilaktykę po prostu się opłaca. Szacuje się, że każda złotówka wydana na wsparcie zdrowia pracownika przynosi firmie zwrot na poziomie 3,20 zł w postaci oszczędności. Potwierdzają to firmy, które oferując pakiety medyczne i ubezpieczenia grupowe, notują spadek absencji chorobowej o 25% do 40%. To dowód na to, że zapobieganie jest strategią o wiele skuteczniejszą i tańszą niż leczenie skutków.
