Protest pielęgniarek. Walczą o 1500 zł, a rząd daje 300 zł

-  Dość już pieniędzy, które nie są zagwarantowane, nie są rozwiązaniem naszych problemów, nie są wliczone na stałe do naszych poborów. Trzeba rozwiązań systemowych. My nie chcemy wychodzić na ulice co parę lat, my chcemy pracować z pacjentem - deklarowała przewodnicząca związku Lucyna Dargiewicz.

Sprawdź również: Pielęgniarki ruszają na Warszawę. Chcą 1500 zł podwyżki

Protestujące zebrały się pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, a następnie przeszły pod gmach Sejmu. Do pielęgniarek wyszedł minister zdrowia prof. Marian Zembala oraz jego zastępca wiceminister Cezary Cieślukowski. Jednak nie miał okazji przemówić do zebranych, bo nie udzielono mu głosu. - Jest dużo niepotrzebnych emocji, ale trzeba się kierować przesłaniem, którym jest pomoc dla tego środowiska - komentował mediom minister.

Pielęgniarki domagają się podwyżki wynagrodzenia zasadniczego o 1500 zł brutto - co roku o 500 zł przez kolejne 3 lata. Strajkujące chcą, aby przyznano ją wszystkim pielęgniarkom i położnym. Wśród postulatów OZZPiP jest też m.in. żądanie określenia niezbędnej liczby pielęgniarek i położnych na poszczególnych oddziałach przy kontraktowaniu świadczeń zdrowotnych z NFZ w celu zapewnienia bezpieczeństwa pielęgniarkom, położnym i pacjentom - podaje Money.pl.

Ministerstwo Zdrowia we wtorek wydało rozporządzenia według którego pielęgniarki dostaną średnio 600 zł brutto. Połowę tej kwoty już od 1 września, a drugą część od 1 stycznia 2017 r. - Moglibyśmy dojść do poziomu wzrostu wynagrodzeń nawet 1,5 tys. zł, pod warunkiem, że będzie akceptacja środowiska, żeby rozłożyć to na dłuższy okres czasu - wyjaśnił wiceminister Cieślukowski. Jednak proponuje, aby ten pułap osiągnąć dopiero w 2020 r.

Źródło: Money.pl