Pracodawcy mówią: stop! Tusk zatrzyma podwyżki płacy minimalnej?
Jak argumentuje Marek Zuber ekonomista z z Akademii WSB, w audycji "Rządy Pieniądza" w Polskim Radiu 24 (PR24), że "skoro nie ma wzrostu wydajności i inwestycji, ale nastąpił wzrost płac, to mamy w konsekwencji wysoki poziom inflacji".
Ekonomista dodaje, że "patrząc na obecne dane widać, że Polska jest na 7 miejscu od końca na poziomie wzrostu wydajności. Ale to wynik uśredniony, głównie z powodu automatyzacji w zagranicznych inwestycjach, ale w małych firmach jest bardzo źle pod tym względem".
Jak twierdzi Zuber w PR24, że dziś ceny w restauracjach w Wenecji, są niższe niż w Warszawie, co właśnie wynika z kosztów zatrudnienia.
"Dodatkowym czynnikiem proinflacyjnym będzie uwolnienie cen energii od lipca oraz fakt, że poziom inwestycji prywatnych i publicznych, wciąż nie osiągnął poziomu z roku 2015" - mówi ekonomista w radiu.
Z kolei, ekonomista Andrzej Sadowski prezydent Centrum im. Adama Smitha, również w PR 24, skomentował, że "takie działania tylko wypychają z rynku pracy osoby z niskimi kwalifikacjami do "szarej strefy".
"Nawet rolnictwo nie wie jak przy takich stawkach godzinowych płacić pracownikom od zbioru owoców, nawet dotacje dla rolnictwa od UE, nie pomogą" - stwierdza Sadowski.
Do tych opinii przyłącza się także Business Center Club (BCC) razem z innymi organizacjami pracodawców rekomenduje, aby "uwzględnić w dyskusji negatywny wpływ znacznych podwyżek płacy minimalnej w poprzednich latach na konkurencyjność polskiej gospodarki".
Premier Donald Tusk jednak ucina dyskusję. Jak stwierdził, "pani minister usłyszy ode mnie, że my oczywiście zgodnie z zasadami i obowiązkami zaproponujemy podniesienie płacy minimalnej, tak jak mówi o tym konieczna ustawa, czyli o blisko 5 proc., natomiast nie będziemy proponowali w żadnym wypadku mocniejszego skoku - zadeklarował Donald Tusk.
Polecany artykuł: