Krytyka jaka spadła na PPL ma związek wprowadzeniem od 1 października 2019 roku nowego regulaminu wynagrodzeń. Ma on objąć około 1600 pracowników spośród niespełna 1700 zatrudnionych. Jak pisze PPL w swoim komunikacie, ponad 450 osób czeka niestety zmniejszenie zarobków. Redukcje mają być jednak niewielkie, bo o 100, 200 czy 400 złotych, co przy średniej pensji w wysokości niemal 11 tys. złotych brutto, jaka jest wypłacana w PPL, nie stanowi dużej straty. Co więcej, motywacyjny sposób naliczania wynagrodzeń sprawi, że także ci pracownicy nie stracą, a mogą nawet otrzymywać jeszcze wyższe pensje. Duże straty poniesie tylko wąska grupa pracowników, którzy w przeszłości byli w uprzywilejowanej sytuacji i dostawali wysokie pensje, nawet dwa razy wyższe od kolegów na tych samych stanowiskach i z takim samym zakresem obowiązków.
Szok! 1700 pacjentów przypada na jedną przychodnię. W kolejce czekają kilka dni
Mariusz Szpikowski, prezes Portów Lotniczych, zwraca uwagę, że sami pracownicy w zdecydowanej większości uznają taki system za niesprawiedliwy, gdyż ludzi wynagradza się nie za rzeczywiście wykonaną pracę, ale uznaniowo, co doprowadziło do powstania kominów płacowych. Od 2016 roku w Portach Lotniczych prowadzony jest proces podnoszenia jakości zarządzania, co ma przełożenie na wyniki finansowe przedsiębiorstwa i sytuację ekonomiczną załogi.
– To są naczynia połączone: PPL tnie niepotrzebne wydatki, ma oszczędności, podnosi zyski i dzięki temu są fundusze na podwyżki i premie dla pracowników, gdyż firma ma się czym dzielić z ludźmi – mówi Mariusz Szpikowski.
Jak podaje Szpikowski w przyszłym roku wzrośnie fundusz płac o 6,6 mln złotych. To jednak nie wszystko, pracownicy PPL mogą liczyć na wysokie nagrody. W 2016 roku wypłacono z tego tytułu pracownikom niespełna 11,8 mln złotych, ale rok później ta kwota wzrosła lawinowo do 26 mln, zaś nagrody za 2018 rok sięgnęły prawie 29 mln złotych.
Polacy wyrzucają co drugi kupiony bochenek chleba!
Zapowiedziane zmiany mają jednak wielu wrogów. Krytykuje je , i to bardzo ostro, część działaczy związkowych. Na „pierwszej linii frontu” jest Związkowa Alternatywa, nowa organizacja założona przez byłego szefa OPZZ na Mazowszu Piotra Szumlewicza. Jego zastępcą jest Monika Żelazik, przywódczyni strajku w PLL LOT w 2018 roku. Tak się złożyło, że Szumlewicz bardzo aktywnie wspierał protest w LOT, tak samo jak spór zbiorowy w Portach Lotniczych, który prowadził w tamtym roku Związek Zawodowy Pracowników Lotnictwa Cywilnego. Szef ZZPLC Marek Żuk także od dawna współpracuje z Szumlewiczem.