QUIZ PRL

QUIZ PRL. Kultowe gry i zabawy PRL! Tylko mistrzowie będą znali odpowiedzi

Powszechnie lubianą peerelowską grą zręcznościową, wymagającą nieco pomyślunku, ale bez przesady, były bierki. Napis na pudełku informował, że jest to stara gra marynarska, chociaż każdy dziadek grający z wnukiem wiedział, że granie w nią nawet przy lekkim kołysaniu byłoby niemożliwe. Ale milczał. Bierki szybko się nudziły i jeżeli są ludzie, którzy dogrywali w bierki do ostatniej bierki, to brawo. Były tanie. Kosztowały w latach 60-tych 4 zł., potem 5 zł. W 1965 r. przeciętne wynagrodzenie wynosiło 1867 zł.

QUIZ PRL: Kultowe gry i zabawy! Pamiętasz jak się w nie grało?

Kolejna gra, pchełki, o 50 gr droższe od bierek. Pchełki były wszędzie. Nie tylko w każdym sklepie z zabawkami ale w doniczkach, w herbacie, pod łóżkiem, w łóżku, pod meblościanką, na dywanie itd. Pchełki skakały, podobnie jak skaczące czapeczki w grze o tej samej nazwie. ale innych zasadach.

W pchełkach chodziło o to, kto pierwszy, w czapeczkach kto celniej. Czapeczki miały kształt czapeczek (pchełki nie miały kształtu pchełek), a w czubku każdej z nich była obciążająca metalowa kulka, dzięki której czapeczek nie było wszędzie. Czapeczki na początku lat 70. kosztowały 25 zł, podczas gdy średnio zarabiało się wtedy 2235 zł. Celowało się nimi ze specjalnej wyrzutni, wyglądającej jak wskaźnik planszy Ouija, do ażurowej tarczy. Na początku było to trudne ale wprawy nabierało się szybko. Grało się tę grę zapisując punkty na kartce, com było cechą gier bardziej wciągających.

QUIZ PRL: Kultowe gry i zabawy! Pamiętasz je?

Pytanie 1 z 10
Gra w pudełku, które wyglądało (i działało) jak długie pudełko zapałek:

W sklepach z zabawkami było kilka gier planszowych. W PKF mówiono „ogromny wybór”. Chińczyk oraz gry z tymi samymi zasadami tylko inną planszą. A to się wpadało do rzeki, a to zjadał nas wilk, to znowu spadło się, spalało itp. – istny przegląd kina katastroficznego. Zawsze tak samo rzucało się kostkę i parło się swoim pionkiem ku zwycięstwu. 7 lat to była górna granica wieku graczy (oczywiście plus dziadek z granicą 85).

Pośród tak podobnych do siebie gier planszowych wyróżniało się „Grzybobranie” z końcówki lat 60. Każdy miał tu swój koszyk i rzucając kostką zbierał po drodze grzyby w różnych kolorach – różnie punktowane.  Jeśli grzybki nie spadły pod stół, grało się w to naprawdę super. Starsze dzieci grały jednak z dziadkiem i babcią głównie w karty. W remika i w pokera. I wszystko toczyłoby się tak dalej, gdyby nie tornado – „Master Mind”.

Gra była pomyślana w ten sposób, że można było, pod warunkiem nie popełnienia błędu w myśleniu, każdą kombinację kolorów osadzonych w czterech dziurkach (kolorów było 6 a kombinacji 1296) odgadnąć zanim skończą się rzędy dziurek na tabliczce. Jedna osoba kodowała, druga odgadywała. Na koloniach i w podstawówkach odbywały się mistrzostwa w tej grze. Najdroższe były pierwsze „mastermindy”, na licencji, sprzedawane w kioskach. Miały elementy z ładnego plastiku, a na pudełku ładną panią i pana, oboje w strojach denim. Kosztowały 150 zł. W połowie lat 70 zarabiało się w PRL średnio 4280 zł, Master Mind był więc drogi. Były też kieszonkowe „oryginałki” za 80 zł.

Moda na tę grę trwała krótko. Można było za jej pomocą testować inteligencję. Niektórzy nie chcieli się odsłaniać, a inni ujawniać. W latach 80. miejsce Master Mind zajęła Kostka Rubika, za 50 zł w każdym kiosku (średnie zarobki w 1981 roku: około 7700). Każdy bawił się swoją kostką, testując własną inteligencję dyskretnie, chyba że ktoś go obserwował, co w tych pięknych czasach pełnych planszowej rozrywki zdarzało się często.

Tańczące z promocjami 23.03.2023
Sonda
Tęsknisz za życiem w PRL-u?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze