QUIZ: Kultowe marki w PRL-u! Każdy o nich marzył! Pamiętasz je?
Polsce socjalistycznej skłonność do czczenia marek pozostała w spadku po przed-wojnie, to jest czasach, w których dla mieszczaństwa wyższych lotów, ziemiaństwa i arystokracji otaczanie się pewnymi markami było naturalne i świadczyło nie tylko o statusie, ale i dobrym guście. Który potem przestał być wartością na bardzo długo. Dopiero od ok. 10 lat stopniowo nabiera znaczenia, a estetyka, zwłaszcza w architekturze, zaczyna atakować.
W PRL gust nie był ważny, z wyjątkiem środowisk artystycznych. Ważny był szpan. Szpan przez ogromne „SZ”, szeleszczący kasą. Przyjęło się, że jeśli ktoś jeździ np. volkswagenem garbusem, a nie jak większość Polaków Fiatem 126P, to znaczy, że bywa za granicą, w barku ma drogie alkohole, a na zimę pewnie prawdziwy kożuch. W rzeczywistości mógł kupić grata tanio i na raty od bogatszych krewnych, a buty marki Salamander znać tylko ze słyszenia. Nie ważne – miał volkswagena, znaczy był lepszy, mniej szary, jakiś taki trochę zagraniczny i używający dezodorantu.
To samo dotyczyło innych marek, które w PRL robiły furorę. Meble projektantów o światowej renomie nie miały wtedy żadnego znaczenia. Wszystkie graty, niezależnie od tego, czy w kompletach, czy pojedynczo, trudne do wniesienia przez drzwi, czy nie, były bezmarkowe. Kompletnie. Zaczynało się od ubrań. Najbardziej szpanerskie buty, Salamandry, kosztowały wtedy w komisie od 1500 zł wzwyż, czyli połowę niskiej, a 1/5 najlepszej pensji. Kto je chciał mieć, ten musiał oszczędzać. Czekały na amatora długie miesiące. Bo kto by je kupował. Szpaner.
Polecany artykuł:
Szpaner młody, taki powiedzmy pod koniec podstawówki i w liceum, musiał mieć oryginalne jeansy marki Wrangler, dostępne w Pewexie za 22 dolary. Były tam też inne jeansy, najładniejsze, czyli Rifle, „Levisy”, a od lat 80 nawet kilku innych firm, za taką samą cenę, ale nie cenionych w świecie szpanu. Poza wyjątkiem w postaci spodni, młodzież darzyła szacunkiem styl, mając inne odzieżowe marki demonstracyjnie za nic. Ale i ta postawa miała swoje wyjątki. Jednym z nich było ubieranie się w warszawskich domach towarowych Ściany Wschodniej, w sklepach „Junior” i „Małgośka” w ciuchy projektu Barbary Hoff (marka Hoffland) oraz firmy Apis. Wszystkie te ciuchy, to były wzory oryginalne, ładne i swobodne, którego socjalistyczne zakłady odzieżowe nie dopuszczały do użytku, ponieważ nie służyły obciachowej prostocie szarej masy, ale wyróżnianiu się z tłumu, demonstrowaniu gustu, stylu i osobowości.
Szpanerski, ale przy tym pod względem wzornictwa doskonały, był skuter Osa M50 (M52) – produkowany w latach 1959–1965 w WFM w Warszawie: jedyny skuter produkowany seryjnie w PRL. Pod względem wzornictwa przeciwieństwem Osy był „motorowerek”, czyli motorower „Komar”, kojarzący się z pegeerami, ponieważ ich kierownictwo dostawało te służbowe popierdujące chude motorki do objeżdżania włości. Słysząc, że taki nadjeżdża przestawało się kraść.
Absolutnie kultowym polskim motocyklem (pozostaje nim dotąd) był najcięższy z motocykli PRL - Junak. SFM Junak był produkowany przez Szczecińską Fabrykę Motocykli w latach 1956–1965. Ten jedyny motocykl z silnikiem czterosuwowym, dzisiaj wręcz legendarny, przestał być produkowany dlatego, że… nikt go nie chciał kupować. Był pożądany jak żaden, ale i nieprzyzwoicie wręcz drogi.
Inny motocykl, jego konkurent ze Świdnika, WSK M06 , kosztował jedyne 5 400 zł, podczas gdy Junak… ponad 20 000! Przeciętna pensja w 1965 roku to ok. 1900 zł. Junak był więc wart ponad 10 pensji! Dla średnio zarabiających był nieosiągalny.
Marką szpanerską z powodu bardzo wysokiej ceny była Coca-cola, którą zaczęto rozlewać u nas za Gierka. Nie każdy Polak mógł ją sobie kupić w spożywczaku, żeby wysączyć siedząc na murku. Litrowa butelka Coca-coli kosztowała w delikatesach w 1972 r. 19 zł (7 razy więcej niż tzw. „sodówa”), podczas gdy przeciętnie zarabiało się wtedy 2 500. Pensję można więc było zamienić na 131 litrowych butelek Coca-coli. Dla porównania dzisiaj, kiedy litrowa Coca-cola kosztuje ok. 6,50, za średnią pensję można by ich kupić 754. Dzisiaj cenimy więc tę markę pewnie z 6 razy mniej niż na początku lat 70.