- Analiza danych ZUS ujawnia, jaka strategia finansowa jest najczęściej wybierana przez seniorów w celu optymalizacji domowego budżetu
- Kluczowym elementem wpływającym na płynność finansową beneficjentów w 2026 roku jest górny limit świadczenia, a nie wysokość samego dodatku
- Eksperci rynku wskazują na kontrowersyjne kryteria, które stanowią istotne ryzyko i wykluczają z systemu wsparcia część uprawnionych osób
- Optymalizacja wydatków budżetowych to bezpośrednia przyczyna rocznego opóźnienia we wprowadzeniu podwyżki świadczenia do poziomu 25%
- Coroczna waloryzacja progu dochodowego stanowi kluczowy mechanizm zarządzania ryzykiem, chroniący seniorów przed utratą części pieniędzy
Dwa scenariusze i jeden limit. Tak będzie wyglądać renta wdowia w 2026 roku
Pomimo wcześniejszych zapowiedzi, w nadchodzącym 2026 roku zasady przyznawania renty wdowiej pozostaną niezmienione. Oznacza to, że seniorzy nadal będą mogli doliczyć 15% świadczenia po zmarłym małżonku do swojego, lub odwrotnie. W praktyce wdowa lub wdowiec ma do wyboru dwie opcje: zachowanie 100% własnej emerytury i dodanie do niej 15% świadczenia, które otrzymywałby zmarły, albo pobieranie 100% renty rodzinnej po małżonku i uzupełnienie jej o 15% własnej emerytury. Jak pokazują dane ZUS z lipca ubiegłego roku, aż 62% z ponad 981 tysięcy uprawnionych wybiera drugie rozwiązanie. Sugeruje to, że dla większości osób świadczenie po zmarłym partnerze jest wyższe niż ich własne. Dzięki temu mechanizmowi ich budżet domowy wzrasta średnio o 356,79 zł brutto miesięcznie. Dodatkowo, od 1 stycznia 2026 roku część osób może liczyć na korzystne przeliczenie tak zwanych emerytur czerwcowych, przyznanych w latach 2009-2019, co może wpłynąć na wysokość podstawy do obliczenia ich renty wdowiej.
Kluczowym ograniczeniem w systemie renty wdowiej jest jednak górny limit łącznej kwoty obu świadczeń. Do końca lutego 2026 roku próg ten wynosi 5636,73 zł brutto. Od 1 marca, wraz z coroczną waloryzacją, czyli podwyżką emerytur i rent o prognozowane 4,88%, limit ten wzrośnie do kwoty około 5911,80 zł. Ta podwyżka o blisko 275 zł jest niezwykle ważna, ponieważ chroni część seniorów przed utratą prawa do dodatku. Bez niej coroczny wzrost ich podstawowej emerytury mógłby sprawić, że przekroczą próg i stracą część pieniędzy. Należy pamiętać, że po przekroczeniu limitu świadczenie jest obniżane dokładnie o kwotę nadwyżki. Co więcej, do limitu wlicza się nie tylko emeryturę czy rentę, ale również inne stałe dodatki, takie jak pielęgnacyjny czy kombatancki, a nawet świadczenia z zagranicznych instytucji, co dodatkowo komplikuje samodzielne obliczenia.
Obiecana podwyżka z poślizgiem. Kto i dlaczego wciąż jest wykluczony z programu?
Zapowiadana i wyczekiwana przez seniorów podwyżka dodatkowego świadczenia z 15% do 25% nie wejdzie w życie 1 stycznia 2026 roku. Została ona odroczona o rok i zacznie obowiązywać dopiero od 1 stycznia 2027 roku. Ta decyzja ma fundamentalne znaczenie dla finansów setek tysięcy osób starszych. Głównym powodem opóźnienia są wysokie koszty dla budżetu państwa. Według szacunków, wprowadzenie 15-procentowego dodatku będzie kosztować w 2026 roku od 6,7 do 9 miliardów złotych. Podniesienie stawki do 25% w 2027 roku zwiększy te wydatki do poziomu od 11,9 do nawet 15,8 miliarda złotych, co stanowi poważne wyzwanie dla finansów publicznych i jest głównym argumentem rządu przeciwko przyspieszeniu zmian.
Obecny system renty wdowiej budzi również kontrowersje ze względu na kryteria, które wielu ekspertów oraz samych zainteresowanych uważa za niesprawiedliwe. Najwięcej wątpliwości dotyczy zasady, zgodnie z którą prawo do renty rodzinnej trzeba nabyć nie wcześniej niż 5 lat przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego. Jak alarmuje Rzecznik Praw Obywatelskich, przepis ten w sposób arbitralny dzieli wdowy i wdowców na lepszych i gorszych, naruszając konstytucyjną zasadę równości. Drugim problemem jest relatywnie niski limit dochodowy, który ustalono na poziomie trzykrotności najniższej emerytury. Warto przypomnieć, że w pierwotnym projekcie obywatelskim proponowano znacznie wyższy próg, wynoszący trzykrotność przeciętnej emerytury, czyli około 12 tysięcy złotych brutto. Takie rozwiązanie objęłoby pomocą również osoby ze średnimi świadczeniami, które obecnie są wykluczone z programu.
