Hubert Biskupski: Gdy ponad 10 lat temu w wieku 25 lat zostawał pan wiceministrem skarbu, był pan określany mianem „złotego dziecka PiS". Dzisiaj dziecko podrosło, zdobyło nowe doświadczenie i objęło stery największego ubezpieczyciela w kraju. Z bagażem jakich doświadczeń zasiadł pan w gabinecie na 24. piętrze biurowca
Michał Krupiński: Mówiąc poważnie, to doświadczenie pracy w rządzie Jarosława Kaczyńskiego w latach 2005-07 jest dla mnie niezwykle cenne. Byłem wtedy odpowiedzialny za stworzenie czterech grup energetycznych w tym PGE i Tauron. I wiele udało się zrobić.
Biorąc pod uwagę, że PZU jest spółką z dużym udziałem skarbu państwa, znajomość funkcjonowania rządu jest wielkim atutem. A potem było niemal 10 lat pracy w bankowych instytucjach na Zachodzie – Banku Światowym oraz Bank of America Merrill Lynch. I ta znajomość rynków finansowych, ekonomii i innowacyjności jest niezwykle przydatna w zarządzaniu tak wielką korporacją, jaką jest PZU. Bo PZU to już nie tylko ubezpieczyciel, to także właściciel Alior Banku.
Ostatnim pana miejscem pracy był Bank of America Merrill Lynch. Co pana skusiło do porzucenia prywatnego sektora na Zachodzie na rzecz sektora państwowego, bo jak przypuszczam, nie pieniądze?
Propozycję, jaką otrzymałem od ministra skarbu, uznałem przede wszystkim za zaszczyt i wyzwanie. Bo na pewno wielkim wyzwaniem jest repolonizacja banków czy tworzenie Towarzystw Ubezpieczeń Wzajemnych.
Jakie mechanizmy, rozwiązania, czy wzorce zachowań z pańskich poprzednich firm można implementować w PZU?
Zależy mi na tym, aby nasi klienci czuli, że PZU jest bezpiecznym, sumiennym i stabilnym partnerem. Partnerem, który zaproponuje pełen pakiet rozwiązań ubezpieczeniowych i oszczędnościowych.
Jak będzie wyglądała strategia rozwoju Grupy PZU i w jaki sposób chce pan doprowadzić do tego, że PZU stanie się, zgodnie z pańską zapowiedzią, największym ubezpieczycielem w Europie Środkowo-Wschodniej?
Po pierwsze to, o czym wspomniałem przed chwilą: będziemy oferować pełen pakiet ubezpieczeniowo-oszczędnościowy. Po drugie, stawiamy na innowacyjność. Zależy nam na tym, żeby klienci mieli jak najłatwiejszy i najszybszy dostęp do naszych produktów, a w przypadku szkody, by szybko otrzymywali odszkodowanie. Po trzecie, chcemy wrócić do małych, lokalnych społeczności, z których przez ostatnie lata byliśmy wypierani.
Jakieś nowe produkty pojawią się w waszej ofercie?
Tak. Chcemy na przykład oferować lepsze i tańsze ubezpieczenie dla rolników. Już wkrótce przedstawimy najnowszą ofertę. Szykujemy również nowe rozwiązania dotyczące katastrof powodziowych. Pracujemy poza tym nad produktami chroniącymi przed cyberatakami, jak choćby takimi, jakie nastąpiły w przededniu szczytu NATO, kiedy to jedna z firm teleinformatycznych padła ofiarą hakerów.
Zaczął pan zarządzanie firmą od przeprowadzenia audytu w PZU, PZU Życie, PTE i Fundacji PZU. Jakie nieprawidłowości i w jakich obszarach zostały zdiagnozowane?
Nie mogę oczywiście przedstawić całości audytu. Mogę powiedzieć, że wykryto spore nieprawidłowości, szczególnie w zakresie przetargów teleinformatycznych.
Co jeszcze?
Duże obiekcje budzi obszar zakupów i inwestycji, jak choćby kupowanie akcji niektórych firm.
Jakie straty poniosła Grupa z powodu tych zaniedbań?
Trwają szacunki.
Czy będą konsekwencje prawne tego audytu?
Zawiadomienia zostały skierowane do prokuratury i toczą się w tych sprawach śledztwa.
Pan już wspominał o repolonizacji sektora bankowego. Co w praktyce oznacza to nośne ostatnio hasło?
To kwestia suwerenności. Chodzi o to, żeby decyzje, w tym te kredytowe, były podejmowane w Polsce. Taki bank jak Alior, który siedzibę ma w Polsce, łatwiej może się wsłuchać w oczekiwania klientów i rynku. Jest to istotne szczególnie w czasie kryzysu. Jeśli centrala banku znajduje się poza naszymi granicami, to – jak pokazały doświadczenia – łatwiej podejmuje decyzje o ograniczeniu udzielania kredytu. Wbrew interesom naszej gospodarki. Tak było podczas ostatniego światowego kryzysu.
Jaką widzi pan rolę dla PZU w repolonizacji sektora bankowego?
Przede wszystkim jako dostawcy kapitału. Chcemy też tworzyć dużą, silną grupę bankowo-ubezpieczeniową.
Czy PZU będzie przeprowadzało akwizycję na rynku bankowym? Wkrótce do kupienia mogą być Pekao SA i Raiffeisen Pobank.
Tak, przyglądamy się możliwościom akwizycji.
A swoją ostateczną decyzję uzależniacie od ceny?
To oczywiste, że chcemy kupić tanio. Przypuszczam, że po Brexitcie właściciele banków europejskich będą bardziej skorzy do takich transakcji. Właściciele banków w Polsce, głównie pochodzący z Europy Zachodniej, w obliczu spowolnienia i własnych kłopotów będą coraz bardziej skorzy do pozbywania się aktywów. Jak będą takie możliwości na rynku, Polska stara się zwiększać udział polskich instytucji w sektorze bankowym. Udomowienie banków jest bardzo ważną częścią programu rządowego. Ewentualnym inwestorem będą podmioty skupione wokół grupy kapitałowej PZU. Na razie zbyt wcześnie na konkretne deklaracje. Nie możemy opierać się jedynie na spekulacjach rynkowych i medialnych.
Czy transakcja kupna Aliora, a następnie BPH przynosi już PZU zysk? O jakiej stopie zwrotu z inwestycji można mówić?
Alior został kupiony za bardzo wysoką cenę. Poprzedni zarząd nie docenił choćby ryzyka związanego z wprowadzeniem podatku bankowego.
Natomiast zakup BPH był już bardzo dobrą transakcją, na której zarobimy. I co warto podkreślić, była to zgodna decyzja zarówno PZU, jak i inwestorów zagranicznych, którzy mają w Alior banku 70 proc. udziałów.
A w sektorze ubezpieczeń też będzie przeprowadzać akwizycję?
Nie wykluczamy. Ale w tej chwili skupiamy się przede wszystkim na walce z konkurencją. Zaczynamy od ubezpieczeń spółek skarbu państwa. Dzięki tej zmianie do naszej kasy może wpłynąć nawet miliard złotych, stracą go zaś zagraniczne firmy ubezpieczeniowe.
Rozumiem, że dla was to jest atrakcyjny biznes. Pytanie, czy również dla tych ubezpieczanych spółek skarbu państwa. Czy one nie zapłacą większych składek albo czy nie otrzymają mniej atrakcyjnych ubezpieczeń?
W przypadku Polskiej Grupy Górniczej zaoferowaliśmy ubezpieczenie tańsze niż mogli otrzymać w przetargu.
Jak to możliwe?
Po pierwsze, mamy lepiej dopasowane oferty. Po drugie, w TUW inaczej rozkładają się ryzyka ,a także eliminujemy pośredniczących w transakcji brokerów, którzy brali wysokie prowizje.
Pański poprzednik miał ambicję silnego rozwijania płatnych ubezpieczeń zdrowotnych. Czy podążycie jego tropem, czy też ten sektor biznesu będzie wygaszany?
Odnoszę wrażenie, jakby poprzedni zarząd założył, że w przyszłości powstanie służba zdrowia dwóch prędkości. W tej chwili nic na to nie wskazuje. My kontynuujemy ten plan, ale nie jako alternatywę dla NFZ, tylko ubezpieczenia dodatkowe – gwarantujące dostęp do prywatnej kompleksowej opieki medycznej.
Kolejne nośne hasło robiące furorę – patriotyzm gospodarczy. Czym dla pana jest?
To oferowanie najlepiej płatnej pracy tu, w Polsce. To tworzenie i rozwijanie u nas nowych firm, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie, a nie wyprzedawane zagranicznym koncernom. To także ambicja, żeby stać się najlepszym we wszystkim, co się robi – nie tylko w kraju, ale i na świecie.
W jednym z wywiadów powiedział pan: „Nie ukrywam, że czuję się związany ze środowiskiem, które teraz wzięło odpowiedzialność za Polskę". Co pana urzekło w partii Jarosława Kaczyńskiego i jej gospodarczym programie?
Po raz drugi otrzymałem szansę od kierownictwa zwycięskiego obozu zrealizowania ambitnych planów, które przyczynią się do rozwoju Polski. I ja w ten rozwój wierzę.
Obejmując ster PZU, przypomnijmy grupy ubezpieczeniowo-bankowej, na dzień dobry otrzymał pan kłopotliwy prezent od resortu finansów – podatek bankowy. Jak pan ocenia ten instrument fiskalny?
Po pierwsze, podatek bankowy funkcjonuje w wielu krajach, choćby w Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Po drugie, są banki, szczególnie te wykorzystujące model sieciowy, które osiągały zysk nadzwyczajny. Nie widzę w podatku bankowym niczego złego. Zaznaczę, że PZU na pewno nie przerzuci jego kosztów na klientów.
Przedstawiając definicję patriotyzmu gospodarczego, powiedział pan, że to m.in. oferowanie najlepiej płatnej pracy tu w Polsce. Czy Grupa PZU oferuje taką pracę?
Przede wszystkim jesteśmy firmą stabilną. Wszystkie rankingi atrakcyjności na rynku pracodawców wygrywamy także dlatego, że dużo inwestujemy w podnoszenie kwalifikacji naszych pracowników, m.in. poprzez szkolenia. Zdaję sobie sprawę z tego, że zadowolony pracownik to też zadowolony klient. Dlatego – jako prezesowi całej grupy – zależy mi, by wszyscy w Polsce wiedzieli, że PZU jest atrakcyjnym pracodawcą.
Proszę mi powiedzieć, jak szeroko są otwarte w PZU nożyce płacowe? Jaka jest dysproporcja między najsłabiej zarabiającymi pracownikami, a prezesem zarządu?
Pensje w naszej firmie zależą przede wszystkim od kwalifikacji pracowników i obowiązków, jakie im powierzamy. Średnie wynagrodzenie zasadnicze w PZU S.A. wynosi 5410 zł brutto, czyli blisko 4000 zł na rękę. Doceniamy także zaangażowanie naszych ludzi i do tej podstawy wypłacamy im jeszcze premie za indywidualne wyniki. Ale pieniądze to nie wszystko. Nasi pracownicy mogą też korzystać z prywatnej opieki medycznej i ubezpieczenia lekowego, prowadzimy też pracowniczy program emerytalny. Są też dodatki do urlopów, firmowe pożyczki, karnety na zajęcia sportowe. Chcemy w ten sposób wynagrodzić zapał i energię, jaką nasi pracownicy oddają firmie.
Pan wiele tygodni temu przewidział, że Brytyjczycy zdecydują się na Brexit. Jakie będą dla nas konsekwencje opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej?
Mieszkałem w Wielkiej Brytanii i obserwowałem narastające tam antyunijne tendencje. Wzrost cen nieruchomości czy bezrobocie były, często niesłusznie, utożsamiane właśnie z polityką Brukseli. Europa przeżywa największy od czasu II wojny światowej kryzys, który z powodu Brexitu zostanie jeszcze pogłębiony. Dla Polski, potencjalnie, Brexit może oznaczać poważne, negatywne konsekwencje. I mam tu na myśli nie tylko rozchwianie rynkowe – na to akurat portfel inwestytyjny PZU jest dobrze przygotowany – a także troskę o przyszłość Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Ale Brexit może stać się też szansą dla Polski, szansą na zreformowanie Unii i osiągniecie w niej silniejszej pozycji.
Czy prezes PZU ma czas na prywatne życie?
Tak. Staram się każdą wolną chwilę spędzać z rodziną – z dwoma synami i żoną. Im człowiek starszy, tym bardziej docenia nawet tak drobne rzeczy, jak uczenie syna jazdy na rowerze. To właśnie z rodziny czerpię swą siłę, a zdarza się, że i zawodowe inspiracje.