Jak podaje serwis, żart nie spodobał się jednej z pracownic Funduszu, prywatnie córce posła Platformy Obywatelskiej Mirona Sycza. Ten z kolei miał donieść o całej sprawie do resortu środowiska. Polityk jednak temu zaprzecza. - Fundusz to zbyt poważna instytucja, żeby przez taki incydent miała problemy w ministerstwie – zapewnił w regiopraca.pl.
Zobacz także: Andrzej Duda: banki są odpowiedzialne za kredyty we frankach. "Ich zyski znikają za granicami Polski"
W urzędzie autorka żartu została wezwana na dywanik do przełożonych, ale obyło się bez kar, ponieważ ani nie zostało naruszone obowiązującego prawo, ani żaden z regulaminów wewnętrznych NFOŚiGW. To nie znaczy, że "żart z Platformy" nie pociągnął za sobą żadnych konsekwencji.
Wiceminister środowiska i szefem Rady Nadzorczej Funduszu Janusz Ostapiuk, złożył wniosek o obniżenie poziomu płac o 5 proc. pracownikom NFOŚiGW. Według regiopraca.pl jest to o tyle dziwne, że tego samego dnia minister środowiska Maciej Grabowski poinformował Zarząd Funduszu o możliwości zwiększenia funduszu płac o... 5 proc.
Ostapiuk motywował swój wniosek "koniecznością uporządkowania struktury zatrudnienia". Nieoficjalnie na podczas posiedzenia Rady Nadzorczej wiceminister miał przekonywać, że obniżka płac ma związek z pojawieniem się feralnej kartki na drzwiach. Dodatkowo miał on nisko ocenić zaangażowanie pracowników i skrytykował ich za brak dyscypliny.
W rozwiązanie sprawy zaangażowały się związki zawodowe działające w Funduszu oraz sejmowa komisja ochrony środowiska.
Źródło: regiopraca.pl