Pandemia koronawirusa uderza w gospodarki i sprawia, że dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom. W poniedziałek pierwszy raz pierwszy w historii trzeba było dopłacić, aby ktoś zechciał odebrać ropę. Mowa o najbliższej serii kontraktów terminowych na ropę WTI notowanych na nowojorskiej giełdzie towarowej (NYMEX). W poniedziałek cena kontraktu z dostawą w maju została ustalona na -37,63 dolarów za baryłkę.
Takiej sytuacji jeszcze nie było. Taka sytuacja na giełdzie wyglądała tak, że doszło do spadku notowań tego kontraktu o 55,90 USD na baryłce, czyli o blisko 300 proc. w stosunku do kursu sprzed weekendu.
Dlaczego tak się stało? Wszystko wskazuje na to, że to wina koronawirusa, który totalnie rozmontowuje globalną gospodarkę. Brakuje już miejsca w magazynach, a szacuje się, że w lipcu będą one wypełnione po brzegi. Przez epidemię nie potrzeba tyle paliw, co dotychczas. Uziemiono samoloty, zminimalizowano lądowy transport pasażerski. W rezultacie zapotrzebowanie na ropę w ciągu kilku tygodni spadło o 10-20 proc., podczas gdy ilość surowca trafiającego na rynek nie uległa większym zmianom.
Jak dziś kształtują się ceny na stacjach paliw? Pb98 4,23-4,4, Pb95 3,87-4,04, ON 4,05-4,18, LPG 1,77-1,84.