Umowy zlecenie czy o dzieło są dziś w Polsce rzeczą normalną. Największym problemem osób zatrudnionych w ten sposób jest ich przyszłość - składki na ZUS od umów cywilnoprawnych płacą tylko niektórzy. W praktyce oznacza to obniżenie kosztów pracodawcy, nieco wyższą pensję, ale też wizję głodowych emerytur w przyszłości. Mimo to liczba osób, które pracują w ten sposób rośnie.
Według obliczeń "Rzeczpospolitej" liczba osób na umowach zlecenia czy o dzieło urosła pierwszy raz od 2015 roku. Wzrosła także liczba samozatrudnionych.
Cytowany przez gazetę Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, tłumaczy, że trend wynika z decyzji samych zarobkujących - W obecnej sytuacji trudno pozyskać pracownika, więc rośnie presja nie tylko na płacę, ale i na formę zatrudnienia - powiedział. Oznacza to, że taka forma pracy dla niektórych pracowników (przede wszystkim specjalistów i fachowców współpracujących z wieloma podmiotami) jest bardziej korzystna, ze względu na elastyczność i mniejsze opodatkowanie.