Student z legitymacją

i

Autor: Shutterstock / Fotomontaż SE

Rząd oskładkuje pracę studentów i uczniów. Ktoś musi zarobić na szybsze emerytury

2017-03-07 14:35

Zdobycie doświadczenia zawodowego, ale przede wszystkim potrzeba niezależności finansowej jest głównym powodem, dla których młodzi podejmują pracę. Wyprowadzka z rodzinnego miasta na studia wiąże się natomiast z wysokimi kosztami utrzymania, Często równa się z obowiązkiem podjęcia jakiegokolwiek zatrudnienia, by móc przeżyć przy wsparciu rodziców. Posiadanie pieniędzy na własne wydatki stanowi sytuacją luksusową. Rząd ma jednak pomysł, by oskładkować studentów i uczniów, bo ktoś na niższy wiek emerytalny musi zapracować.

Studenci najczęściej podejmują pracę, która ma przynieść im szybki i pewny zarobek. Pracują jako kelnerzy, bariści, konsultanci call center, pomoc biurowa czy sprzedawcy. Na bezpłatny staż w firmie marzeń mogą pozwolić sobie nieliczni, bowiem jakoś trzeba się utrzymać w mieście z daleka od rodzinnego domu.
Nowy pomysł rządu, jak uratować system emerytalny przed zapaścią ma uderzyć w studentów i uczniów. Stanowisko rządu w sprawie tzw. przeglądu emerytalnego jasno mówi: „Należałoby rozważyć celowość dalszego utrzymania wyłączenia z obowiązku ubezpieczenia emerytalnego i rentowego zleceniobiorców, którzy są uczniami gimnazjów, szkół ponadgimnazjalnych, ponadpodstawowych i studentów do ukończenia 26 lat." Takie stanowisko przedstawiło także Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny.


Zobacz także: Waloryzacja 2017. Na jakich zasadach zwaloryzują renty i emerytury


Co to oznacza?
Jak wyliczył Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan, po oskładkowaniu umów zleceń studentów, koszty ich zatrudnienia wzrosną o 40 proc. To może oznaczać mniej atrakcyjne oferty pracy dla młodych.
Umowy zlecenia obecnie nie są objęte składkami ubezpieczeniowymi, ponieważ uczniowie i studenci mają zapewnione ubezpieczenie w ramach szkoły lub uczelni do 26 roku życia - nie jest więc to wymóg konieczny. Koszty zatrudnienia dla pracodawcy spadają, a młody pracownik może otrzymać atrakcyjniejsze zarobki. Taki wariant umowy wybiera 80-90 proc. z nich.
Ruch ze strony rządu wydaje się konieczny, ponieważ budżet ZUS-u i tak jest już w katastrofalnym stanie. Jak wyliczono, w ciągu 5 lat może brakować 300 mld zł na wypłaty świadczeń emerytalnych.


Sprawdź również: Emerytury będą wyższe o około... 10 zł [WALORYZACJA RENT I EMERYTUR]

Według Jakuba Gontarka z Konfederacji Młodych Lewiatan, pytaniem pozostaje czy studenci tak naprawdę potrzebują oskładkowania umów. Według niego, dla młodych najbardziej liczy się elastyczność pracy, możliwość „dorobienia sobie", połączenia nauki z pracą. - Pytanie czy dodatkowe koszty pracodawcy sprawią, że młody pracownik będzie lepiej się czuł na rynku pracy? Nie sądzę. Dodatkowe koszty sprawią, że student będzie mniej konkurencyjny na rynku pracy, a wzrost kosztów zatrudnienia wyniósłby ok. 40 proc. Z jednej strony student może być tańszą siłą na rynku, a z drugiej ma otrzymać elastyczność zatrudnienia z korzyścią dla obu stron. Kiedy przychodzi do pracy na parę godzin, oczywistym jest, że nie otrzyma normalnej umowy o pracę, a pozostaje mu zawsze możliwość dorobienia - komentuje ekspert.
Rząd ma swoje argumenty. Podaje, że studenci będą mieli niższe emerytury, nie będzie im przysługiwać prawo do odszkodowania, renty wypadkowej.
Co ostatecznie zadecydują - przekonamy się pewnie w ciągu kilku kolejnych miesięcy. Nadmiernie obciążony system emerytalny trzeba będzie jednak jakoś ratować, a sprawy nie ułatwia obniżony wiek emerytalny, który będzie obowiązywać od października – 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet.
Redakcja Superbiznesu czeka na oficjalną odpowiedź Ministerstwa w tej sprawie.

 

/GW / Superbiz / MRPiPS

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze