W 2022 roku przypada setna rocznica urodzin Kurta Vonneguta, jednego z najbardziej znanych i popularnych amerykańskich pisarzy. Jego najsłynniejsza powieść „Rzeźnia numer pięć” powstała w 1969 roku, a podstawą jej fabuły stały się osobiste doświadczenia Vonneguta, który jako młody żołnierz przeżył bombardowanie Drezna. W „Rzeźni numer pięć” literatura faktu miesza się z science fiction, a wątki autobiograficzne i prawdziwe postacie z całkowicie fikcyjnymi. Wyjątkowość tego dzieła zawiera się też w nowatorskim ujęciu wojennego doświadczenia. Z perspektywy Vonneguta wojna nie zna granic, ponieważ każdą stronę konfliktu doświadcza w ten sam sposób.
- Bombardowanie Drezna, niebotycznie kosztowne i drobiazgowo zaplanowane, było ostatecznie czymś tak bezsensownym, że skorzystała na nim tylko jedna osoba na świecie – ja. Napisałem tę książkę, która przyniosła mi furę pieniędzy i reputację, jaka by ona nie była. W taki czy inny sposób do mojej kieszeni trafiły zatem dwa albo trzy dolary za każdego człowieka, który tam zginął. To dopiero interes! - przekonywał autor.
Upozowana na cyniczną wypowiedź autora, umieszczona na początku komiksu, mówiąca o tym, że na bombardowaniu Drezna skorzystała tylko jedna osoba na świecie, czyli on sam, tylko podkreśla bezzasadność opisanej w powieści wojennej masakry.
Powieść graficzna „Rzeźnia numer pięć” wykorzystuje pełnię możliwości komiksowego medium w przeniesieniu literackiego arcydzieła w formułę historii obrazkowej. Komiks autorstwa Ryana Northa i Alberta Monteysa czyta się równie dobrze jak powieść Vonneguta być może dlatego, że jest wyjątkowo wierny oryginałowi, choć wcale nie ma zamiaru go kopiować. Scenarzyście Ryanowi Northowi, znanemu z nagradzanej serii Marvela „The Unbeatable Squirell Girl”, udało się przenieść do komiksowego medium wszystkie najważniejsze aspekty powieści. Z kolei rysownik Albert Monteys to wszechstronny artysta znany z komiksów webowych i gier paragrafowych, który podobnie jak autor „Rzeźni numer pięć” chętnie ucieka od klasycznej formy i poświęca realistyczną kreskę na rzecz inspiracji techniką graficzną stosowaną w cartoonie, co bardzo dobrze pasuje do groteskowej warstwy powieści.
Już na pierwszych stronach komiksu twórcy zapraszają w stylu Vonneguta w czytelniczą podróż: Książka Kurta jest nadal dostępna na rynku, a wy czytacie jej nową wersję, w nowym medium. Obie wersje są do siebie bardzo podobne, po prostu w naszej jest więcej obrazków. Można w tym momencie zadać pytanie po co nam wersja „Rzeźni numer pięć”, w której jest więcej obrazków? Komiksowe adaptacje literatury rzeczywiście są najczęściej postrzegane jako rodzaj uzupełnienia dla literackiego pierwowzoru lub po prostu jego wierne odtworzenie z dodatkiem ilustracji. Przemyślany pod każdym względem album Ryana Northa i Alberta Monteysa udowadnia, że może być inaczej i jest świetnym przykładem na to, że w rękach świadomych możliwości komiksowego medium twórców adaptacja może stać się w pełni autonomicznym dziełem.
Twórcy komiksowej „Rzeźni numer pięć” rozplanowali fabułę inaczej niż w powieści i dodali do narracji nowe elementy. Mamy tu faktograficzną planszę z datami, na której pokazane są etapy z życia Billy’ego Pilgrima. W obrazach widzimy także fragmenty fabuł z książek science-fiction Kilgore’a Trouta, fikcyjnego pisarza występującego również w innych powieściach Vonneguta. Wstawki te, stylizowane przez Monteysa na pulpowe magazyny z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku, wyróżniają się odmienną oprawą graficzną niż główna historia. Możemy wreszcie zobaczyć wygląd Tralfarmadorian, który dotąd mgliście rysował nam się w wyobraźni. Takich smaczków, które pokazują możliwości komiksowego medium jako formy adaptacji literatury jest więcej i udanie wzbogacają one przekaz powieści.
Twórcy albumu dedykują swoje dzieło przede wszystkim autorowi powieści, ale nie tylko. Ich komiks poświęcony jest również straconym życiom oraz tym, którzy wypadli z czasu; tytułowym dzieciom wojennej krucjaty, z których jedna część zginęła, a druga musiała do końca życia leczyć traumy.