Sąd zdecydował: 6-letni syn znanego księdza otrzyma po nim spadek!

Ksiądz Waldemar Irek był znanym duchownym i teologiem oraz rektorem Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Zmarł nagle, w 2012 r., mając 55 lat. Po śmierci księdza do kurii zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że Irek był ojcem jej 2-letniego syna.

ZOBACZ TEŻ: Proboszcz chce pieniędzy na kaplicę. Metody zbiórki nie podobają się parafianom

Na początku listopada 2013 r. ekshumowano zwłoki duchownego i przeprowadzono badania DNA, z których jasno wynikało, że matka chłopca nie kłamie i ksiądz faktycznie był jego ojcem! Wtedy też zaczął się bój o spadek po księdzu, który w swoim testamencie nie doprecyzował, co i komu chciałby zapisać.

W dokumencie ksiądz zaznaczył, że chciałby, aby po jego śmierci majątek trafił do jego matki i „ludzi bliskich sercu”, z drugiej zaś strony napisał, że wszystko, co miał, to własność Kościoła i powinno zostać rozdysponowane na rzecz klasztorów (ksiądz nie podkreślił jednak, o które dokładnie klasztory chodzi).

Kiedy okazało się, że duchowny miał syna, sytuacja się skomplikowała. Wrocławska kuria od początku zastrzegała, że nie chce spadku po księdzu Irku, ale roszczenia do majątku zgłosiła siostrzenica zmarłego. Wrocławski sąd uznał wczoraj, że całość spadku należy się 6-letniemu dziś Kubie. Wspomniana siostrzenica najpewniej jednak odwoła się od wyroku.

ZOBACZ TEŻ: Wolontariusze zapłacą Kościołowi za pracę przy ŚDM. Od 50 do 300 zł!

A jest o co walczyć. Jak wynika z wypowiedzi matki Kuby, ksiądz Irek był posiadaczem domu jednorodzinnego, miał samochód, książki i drogocenne dzieła sztuki.

Źródło: wprost.pl, „Gazeta Wrocławska”