Przedstawiciele branży fitness apelują o jej odmrożenie od miesięcy. Alarmują, że straty szacowane są na około 2,3 mld zł. Natomiast jednym z argumentów na utrzymywanie zamknięcia ze strony rządzących jest obawa o to, że klienci obiektów sportowych nie będą przestrzegać zaleceń sanitarnych.
Według Napiórkowskiego jest wiele możliwości, aby tę branżę odmrozić przy jednoczesnym zachowaniu ostrożności. Jednym z nich jest otwarcie klubów fitness i siłowni "w reżimie sanitarnym z limitem gości wyliczonym na powierzchnię obiektu, a dodatkowo również dla osób zaszczepionych i ozdrowieńców, którzy w ten limit by się nie wliczali".
- Proponujemy, aby otworzyć siłownie na dwa tygodnie celem przeprowadzenia próby. Chcielibyśmy udowodnić Radzie Medycznej, Ministerstwu Zdrowia i Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu, że zarówno kluby fitness wprowadzają obostrzenia, jak i klienci ich przestrzegają - powiedział Napiórkowski. - Kluby fitness ani razu nie były ogniskiem zakażeń, a wszelkie kontrole przeprowadzane w okresie międzylockdownowym zdawaliśmy wzorowo - dodał. Prezes PFF zwrócił również uwagę, że w Polsce są 3 mln osób z cukrzycą, 14 mln osób z nadwagą i 8 mln z otyłością.
Pomoc rządu bez kodu PKD. Ważne zmiany
Kwestią dotyczącą udostępniania obiektów sportowych, np. siłowni, klubów fitness w ramach obowiązującego reżimu sanitarnego zajmowała się we wtorek sejmowa Komisja Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki. Podczas posiedzenia komisji wiceminister zdrowia Waldemar Kraska mówił m.in., że ryzykiem odmrożenia branży jest to, że najprawdopodobniej wielu klientów siłowni i klubów nie przestrzegałoby zaleceń. Argumentował, że kontakt między ćwiczącymi jest dość niewielki, a wysiłek intensywny, co nie sprzyja utrzymaniu zasad bezpieczeństwa sanitarnego.