Umowy śmieciowe miały być tylko uzupełnieniem umów o pracę i udogodnieniem dla pracodawców, a zamieniły się w ordynarne łamanie zasad. Każdy, kto regularnie przychodzi do pracy, a jego szef wskazuje mu co i w jakich godzinach ma robić, powinien mieć umowę o pracę, a nie umowę zlecenia czy o dzieło!
ZOBACZ TEŻ: Zdjęcia Plutona tańsze niż… cyfryzacja ZUS-u! Czy rząd odtajni raport pokontrolny?
Niestety w praktyce nie jest tak kolorowo. W zeszłym roku skontrolowano 52 tys. umów w 10 tys. firm. Okazuje się, że w aż 20 proc przypadków pracodawca podpisywał z zatrudnionym umowę śmieciową, choć zgodnie z prawem powinna to być umowa o pracę. Zatrudniona osoba w takiej sytuacji jest właściwie bezsilna. Oczywiście, może iść do sądu z pozwem o tzw. ustalenie stosunku pracy i walczyć o porządną umowę, ale, nawet jeśli sąd przyzna jej rację, łatwo sobie wyobrazić, że później w zakładzie pracy atmosfera nie będzie za ciekawa…
ZOBACZ TEŻ: Walka ze śmieciówkami. Zamówienia publiczne trafią do zatrudniających na etat
Czy jest szansa, że ta sytuacja się zmieni? GUS wskazuje, że teraz pracujących na śmieciówkach jest 1,4 mln ludzi (ogółem w Polsce pracuje 16 mln osób), a jeszcze 5 lat temu było to pół miliona. Śmieciówki stają się więc plagą niszczącą rynek pracy. Politycy już od dawna deliberują nad zmianami w prawie, które miałyby zmienić sytuację, ale konkretnych zmian wciąż brak. W zeszłym roku pojawił się jedynie zapis, że urzędnicy przy wybieraniu wykonawcy podczas przetargu nie muszą kierować się jedynie najniższą ceną a także tym, czy zatrudnia ludzi na umowę o pracę. Eksperci wskazują jednak, że problem śmieciówek skończy się dopiero, kiedy umowy cywilnoprawne zostaną ozusowione.
Źródło: Bankier.pl, Samorzad.pap.pl