ASF, czyli wirus afrykańskiego pomoru świń jest zabójczy dla tych zwierząt. Chociaż nie stanowi zagrożenia dla ludzi, to straty wywołane zakażeniem trzody chlewnej są dla hodowców gigantyczne. W Polsce, w ciągu ostatnich czterech lat wykryto 212 ognisk tej choroby, z czego ponad połowę tylko w 2018 roku.
- Jeśli zabraknie surowca, zakłady mięsne staną przed dylematem: czy opłacalne będzie kontynuowanie produkcji dzięki importowi mięsa czy należy zamknąć działalność – mówi, cytowany przez „Rzeczpospolitą”, Aleksander Dargiewicz, dyrektor biura Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej.
Hodowcy narzekali, że sieci handlowe nie chciały skupować mięsa nie tylko ze stref, gdzie znaleziono świnie lub dziki zarażone ASF (tzw. strefy niebieskie), ale także tych objętych ochroną, ale najbardziej oddalonych od ognisk choroby.
– Zakład mięsny nie dostanie ani odszkodowania, ani rekompensaty. Nie ma możliwości ubezpieczenia – narzekał na łamach „RZ” Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. Wyliczył, że straty sięgają już milionów złotych.
Sejm postanowił działać w tej sprawie. Jednogłośnie uchwalono nowelizację ustawy, dzięki czemu hodowcom łatwiej będzie sprzedawać mięso ze stref objętych ograniczeniami ze względu na ASF.
- W tej chwili tam, gdzie wystąpi afrykański pomór świń, najczęściej bywa tak, że firmy obniżają cenę i rolnicy na tym bardzo mocno tracą. Chodzi o to, żeby mięso z tych świń, jak również przetwory z tych świń mogły by sprzedawane normalnie, bez jakichkolwiek ograniczeń, oczywiście pod warunkiem że będą to zdrowe i przebadane zwierzęta, które mogą być poddawane ubojowi w rzeźni, a ich mięso może być przeznaczone do spożycia. Jeżeli się okaże, że mięso będzie z zapowietrzonego obszaru, to będzie ono oczywiście poddawane obróbce termicznej, bo to jest podstawa do tego, żeby pozbyć się tego wirusa – wyjaśnił portalowi topagrar.pl Robert Telus z Prawa i Sprawiedliwości.
Niestety, jak zauważa „Rz”, takie wsparcie rządu to za mało. Problemem jest bowiem Inspekcja Weterynaryjna, która jest niedofinansowana. Brakuje ludzi, a chętnych nie ma, bo zarobki inspektora weterynarii są niewielkie – 3 tys. złotych brutto za miesiąc pracy.
- Inspekcja Weterynaryjna odpowiada za zwalczanie ASF w terenie, ale bez ludzi i środków nie poradzi sobie z tym. Szacujemy, że w Inspekcji Weterynaryjnej brakuje około 500 etatów. Ludzie uciekają od niskich wynagrodzeń. Winny jest rząd, że nie podjął żadnych kroków, by poprawić skuteczność ich działań – stwierdził Aleksander Dargiewicz, dyrektor biura Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej.