Spis treści
- Z Wałęsą na czele
- Raczej ruch niż związek
- Życie poza cenzurą
- Skonfiskowano i skazano
- Proces kpiący z prawa
- 3 lata jak za brata
- Na drodze do demokracji
- Wobec nowych zadań
Działacze Solidarności na niższych szczeblach zajmowali się zbiórkami pieniędzy dla rodzin więźniów politycznych i osób, które straciły pracę z powodu represji. Początkowo to właśnie oni rozprowadzali nielegalne druki, takie jak bibuły, biuletyny i książki. Kwestie strategii działania i form organizacyjnych pozostawiono doświadczonym konspiratorom.
Niespełna 4 miesiące po wprowadzeniu stanu wojennego w nowopowstałym konspiracyjnym tygodniku „Tygodnik Mazowsze” ukazał się polemiczny artykuł na temat przyszłości ruchu niepodległościowego. W artykule Wiktor Kulerski (historyk i działacz opozycji w PRL) proponował model zdecentralizowany z wieloma ośrodkami decyzyjnymi, podczas gdy Jacek Kuroń opowiadał się za organizacją scentralizowaną.
Z Wałęsą na czele
Po miesiącu od ukazania się tekstu, w kwietniu 1982 r., powstała Tymczasowa Komisja Koordynacyjna Solidarności. W jej skład weszli Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Władysław Hardek i Bogdan Lis, a więc działacze ukrywający się przed Służbą Bezpieczeństwa. Ich zadaniem było pokierowanie związkiem do czasu, aż Lech Wałęsa nie stanie na czele legalnej Komisji Krajowej. Jednak wystarczyło, że „Lechu” został zwolniony z internowania (14 listopada 1982 r.), a Komisja Koordynacyjna wydała oświadczenie, że jest gotowa mu się podporządkować. W kwietniu 1983 r. odbyło się posiedzenie TKK, na którym obecny był przewodniczący zdelegalizowanego związku. Nie wprowadzono żadnych zmian i dopiero we wrześniu 1986 r. Lech Wałęsa powołał Tymczasową Radę „Solidarności”, a po roku, w październiku'87 w miejsce rady i komisji pojawiła się Krajowa Komisja Wykonawcza, będąca jednolitym kierownictwem związku.
Raczej ruch niż związek
W czasach TKK Solidarność funkcjonowała raczej jako ruch opozycyjny niż związek zawodowy. Z jej inicjatywy odbywały się manifestacje i czuwała nad wsparciem z zagranicy – powołała Biuro Koordynacyjne w Brukseli. Niejako w cieniu podziemnej Solidarności, w całym kraju rodziły się różne inicjatywy, w tym od niej niezależne. Ogólnopolski Komitet Oporu OKO Eugeniusz Szumiejko (astronom, działacz opozycji demokratycznej w PRL) założył już miesiąc po generalskim przewrocie.W kwietniu 1982 r. w Warszawie małżeństwo Zofii i Zbigniewa Romaszewskich zorganizowało Radio Solidarność, w czerwcu 1982 r. we Wrocławiu Kornel Morawiecki założył Solidarność Walczącą, mającą stawiać radykalny opór władzy. Trzy miesiące po wprowadzeniu staniu wojennego powstał „Tygodnik Mazowsze”. Inicjatywy wydawnicze i poligraficzne były, w przeciwieństwie do organizacyjnych, niezwykle częste.
Życie poza cenzurą
Drugi obieg wydawniczy w Polsce rozkwitł w latach 1980-1981, w okresie legalnej działalności Solidarności. W tym czasie wydano poza cenzurą dziesiątki tysięcy publikacji. Wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 roku zmusiło wolne słowo do zejścia do podziemia, ale nie dało się go zdławić ekipie Jaruzelskiego. Powstały wówczas niezależny ruch wydawniczy przetrwał aż do nadejścia wolnej Polski.
Należy jednak pamiętać, że obywatele niemający dostępu do informacji z drugiego obiegu mogli odnieść wrażenie, że ruch solidarnościowy poniósł w PRL sromotną klęskę. Przed historycznymi wyborami 4 czerwca 1989 roku wielu kandydatów z list Solidarności miało w swoim życiorysie doświadczenie drukowania lub kolportowania wydawnictw drugiego obiegu. Była to oznaka pozostawania aktywnym, a nie jedynie biernym – kibicującym sprawie w trudnych latach 80.
Skonfiskowano i skazano
Jak raportował w 1983 r. gen. Kiszczak, 15 miesięcy stanu wojennego udaremniło działanie ponad 700 nielegalnych grup, 12 radiostacji, studia radiowego w Gdańsku i bazy produkcyjnej urządzeń nadawczych w Warszawie. Faktycznie, skonfiskowano wtedy 1310 urządzeń poligraficznych, w tym 368 maszyn drukarskich. Minister sprawiedliwości w tym samym czasie chełpił się skazaniem 2580 osób za przestępstwa antypaństwowe, a 1462 osób na podstawie dekretu o stanie wojennym. W całym okresie stanu wojennego z powodów politycznych sądy powszechne skazały 1685 osób, a sądy wojskowe ukarały ponad 10 tys. obywateli, w tym ponad 5,5 tys. dzięki dekretowi. Bezradności władz PRL wobec odradzającej się podziemnej Solidarności dowodzą zmiany w prawie karnym uchwalone przez Sejm w lipcu 1983 r. Wprowadzono przepis, zgodnie z którym za przynależność do związku, który rozwiązano lub któremu odmówiono zalegalizowania, można było pójść do więzienia na 3 lata.
Proces kpiący z prawa
SB zdołało namierzyć i aresztować kilku ważnych ukrywających się działaczy Solidarności. Byli to m.in. Władysław Hardek, Władysław Frasyniuk, Piotr Bednarz, Józef Pinior, Bogdan Lis i Janusz Pałubicki. W podziemnej TKK przestrzegano zasady, by działaczy aresztowanych zastępowali kolejni. Drugą regułą było, by zwalniani z więzień w wyniku amnestii nie wchodzili ponownie w skład komisji. Mogli jedynie utrzymywać z nią kontakt. 13 lutego 1983 r. do jednego z mieszkań na gdańskiej Zaspie, gdzie właśnie trwało spotkanie solidarnościowych przywódców, wkroczyła milicja. Aresztowano trzech działaczy Solidarności: Bogdana Lisa, Adama Michnika oraz Władysława Frasyniuka. W chwili zatrzymania Michnik był na wolności pół roku, Frasyniuk ok. dwóch miesięcy, Lis dopiero co wyszedł. W trzymiesięcznym śledztwie przeciw nim spreparowano dowód koronny — taśmę magnetofonową będącą zlepkiem przesłuchań i podsłuchów. Proces w Gdańsku odbył się z lekceważenia prawa i procedur sądowych. Świadkami w sprawie byli wyłącznie funkcjonariusze SB, bo świadków obrony nie dopuszczono.
3 lata jak za brata
Do Polski popłynęły listy i petycje, mi.in. domagający się uwolnienia oskarżonych list otwarty do gen. Jaruzelskiego podpisany przez 30 laureatów Nagrody Nobla. W akcie oskarżenia znalazł się fragment nazywający oskarżonych „osobami o wybujałych ambicjach publicznych, czujących się lepiej w atmosferze konfliktów społecznych i podsycających te konflikty w obcym Polsce interesie [...], dowodzącymi swej chęci łatwego i dostatniego życia bez uczciwej pracy, nierzadko na koszt zagranicznych protektorów”. Wobec Adama Michnika prokurator używał kryteriów narodowościowych. Protestował przeciw temu jego obrońca mecenas Jacek Taylor: „Nasze władze dobrze wiedzą, że Adam Michnik jest Polakiem. Przestrzegam przed przyjmowaniem kryteriów, którymi posługiwały się ustawy norymberskie”. Po procesie trwającym od 25 maja do 14 czerwca 1983 r. Bogdan Lis dostał 2,5 roku więzienia, Adam Michnik 3 lata, Władysław Frasyniuk 3,5 roku. Propagandowy efekt procesu, mający przykryć wrażenie, jakie zrobił na obywatelach proces morderców ks. Popiełuszki, nie wypalił. O kulisach jego przebiegu Polacy czytali w wysokonakładowej już wtedy niezależnej prasie.
Na drodze do demokracji
Kilka miesięcy od formalnego zniesienia stanu wojennego i jednoczesnego zaostrzenia prawa, 5 października 1983 r., Lech Wałęsa dostał Pokojową Nagrodę Nobla. Ucieszyli się nie tylko działacze podziemia, ale i zwyczajni Polacy na tzw. wewnętrznej emigracji. To znaczy sygnalizujący prywatny sprzeciw wobec władzy np. noszeniem oporników, stawianiem świeczek w oknach 13 dnia każdego miesiąca, spacerowaniem w trakcie reżimowego Dziennika TV i bojkotowaniem partyjnych gazet. Program Solidarności był tymczasem nadal umiarkowany, a kompromis z władzą pozostawał w centrum strategii związku. Stąd nie dziwi treść słynnego „listu kaprala do generała” napisanego 8 listopada 1982 r. przez internowanego Lecha Wałęsę do Wojciecha Jaruzelskiego: „Wydaje mi się, że nadchodzi już czas wyjaśniania niektórych spraw i działania w kierunku porozumienia...” Opozycja solidarnościowa skupiała się na szukaniu jego możliwości, uznając je za nieodzowny etap na drodze do demokracji. Wbrew propagandzie komunistycznej nie planowała oczywiście obalenia istniejącego porządku ani przejęcia rządów.
Wobec nowych zadań
Od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 trwał tzw. Okrągły Stół, czyli negocjacje przedstawicieli władz PRL, demokratycznej opozycji oraz stron kościelnych. Dzięki nim stały się możliwe tzw. wybory kontraktowe. O wyniku pierwszych wolnych wyborów publicysta i historyk prasy Wiesław Władyka pisał w ”Polityce”: „4 czerwca 1989 r. wszystkie historyczne postaci nabrały nowych cech, znalazły się wobec nowych zadań, niejako rozpoczęły swoje nowe biografie, tak jak całe społeczeństwo, z czego większość nie zdawała sobie jeszcze sprawy”. Po latach od Okrągłego Stołu wielu twierdziło, że wtedy, w 1989 r. zabrakło romantyzmu, ba, że być może lepiej byłoby, gdyby popłynęła krew, bo ten przełom był bez niej zbyt zwyczajny. Tymczasem to pokojowy charakter tej epokowej zmiany, fakt, że tym razem nikt za Polskę nie umarł, jest największym zwycięstwem tamtej, legendarnej Solidarności.