Spirala długu w Polsce. Jak zbrojenia i socjal prowadzą do terapii szokowej?

Rządowe prognozy stały się sygnałem alarmowym dla całej gospodarki. Polska wchodzi na niebezpieczną ścieżkę, na której dług publiczny rośnie w tempie grożącym przekroczeniem konstytucyjnych barier bezpieczeństwa już za kilka lat. To zapowiedź przymusowej terapii szokowej i gwałtownego hamowania, którego koszty odczuje każdy. Jak wydatki na zbrojenia i politykę społeczną wpędziły nas w tę pułapkę i dlaczego polityczny paraliż uniemożliwia uniknięcie zderzenia?

Polityk Andrzej Domański na tle sali plenarnej Sejmu, symbolizujący rosnący dług publiczny w Polsce. Obok widać stosy banknotów 200 zł i czerwoną strzałkę w górę. O spirali zadłużenia przeczytasz na Super Biznes.

i

Autor: Shutterstock (3), Paweł Dąbrowski/Super Express Polityk Andrzej Domański na tle sali plenarnej Sejmu, symbolizujący rosnący dług publiczny w Polsce. Obok widać stosy banknotów 200 zł i czerwoną strzałkę w górę. O spirali zadłużenia przeczytasz na Super Biznes.
Super Biznes SE Google News
  • Dług publiczny Polski ma wzrosnąć z 59,8% PKB w 2025 roku do 75,3% w 2029, przekraczając konstytucyjną barierę 60% już w 2026 roku. 
  • Rosnące koszty obsługi długu (z 75,5 mld zł w 2025 do 130 mld zł w 2029) stają się "sztywnym wydatkiem", ograniczając fundusze na inne obszary.
  • Głównymi przyczynami zadłużenia są wysokie wydatki na zbrojenia (ok. 5% PKB) oraz szybko rosnące wydatki socjalne (57% budżetu, wzrost o 140% od 2015). 
  • Brak działań rządu w obliczu politycznego paraliżu i niechęci społecznej do cięć/podatków grozi "terapią szokową" i utratą wiarygodności na rynkach finansowych

Alarm! Polska wchodzi w spiralę zadłużenia

Ministerstwo Finansów bije na alarm. Według najnowszej strategii rządowej, dług publiczny Polski wchodzi na ścieżkę, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Wskaźnik długu w relacji do PKB, czyli miara pokazująca, jak zadłużenie kraju ma się do wielkości całej gospodarki, ma wystrzelić z 59,8% w 2025 roku do aż 75,3% w roku 2029. To tak, jakby długi przeciętnego gospodarstwa domowego urosły z 60% do ponad 75% jego rocznych dochodów. Co więcej, już w 2026 roku pęknie symboliczna i zapisana w Konstytucji bariera 60% PKB, gdy wskaźnik sięgnie 66,2%. To dramatyczna zmiana kursu, zwłaszcza że jeszcze rok temu resort finansów prognozował stabilizację. Dziś te optymistyczne scenariusze trafiły do niszczarki, a perspektywy finansowe państwa gwałtownie się pogorszyły.

Niestety, większy dług to nie tylko abstrakcyjna liczba. To także realne i coraz wyższe rachunki za jego obsługę, które wpychają Polskę w tak zwaną spiralę zadłużenia. Działa to podobnie do spłacania jednej karty kredytowej drugą – po pewnym czasie same odsetki stają się tak dużym obciążeniem, że trzeba pożyczać jeszcze więcej, by je pokryć. W liczbach wygląda to następująco: koszty odsetek wzrosną z 75,5 mld zł w 2025 roku do niemal 130 mld zł w 2029 roku. Ta kwota staje się „sztywnym wydatkiem”, czyli pozycją w budżecie, której nie da się obciąć, co zabiera pieniądze na szpitale, szkoły czy inwestycje. Skalę wyzwania najlepiej obrazują potrzeby pożyczkowe państwa na 2026 rok, szacowane na gigantyczną kwotę 680 mld zł, z czego ponad 420 mld to pieniądze na załatanie dziury budżetowej.

Zbrojenia i socjal, czyli budżetowa studnia bez dna

Skąd bierze się ta narastająca góra długu? Odpowiedź leży w dwóch potężnych strumieniach wydatków, które zasilają polski budżet. Pierwszym z nich jest modernizacja armii. Polska wydaje na obronność około 5% swojego PKB, co stawia nas w absolutnej czołówce Sojuszu Północnoatlantyckiego. W 2025 roku rachunek za bezpieczeństwo wyniesie 186 mld zł, z czego 124 mld zł zostanie pokryte bezpośrednio z budżetu, a reszta, czyli 62 mld zł, z pozabudżetowego Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. To ogromne, choć strategicznie uzasadnione obciążenie dla finansów państwa.

Po drugiej stronie księgi budżetowej znajduje się ocean wydatków socjalnych, które pochłaniają aż 57% wszystkich pieniędzy państwa. Tempo ich wzrostu jest jednym z najszybszych w całej Unii Europejskiej. Tylko w 2024 roku wydatki te były o 12% wyższe niż rok wcześniej, a w porównaniu z rokiem 2015 urosły o niewiarygodne 140%.

Do rosnącej listy dopisywane są kolejne programy, takie jak renta wdowia (koszt 7 mld zł rocznie) czy świadczenie wspierające (8,7 mld zł), które dodatkowo zaciskają pętlę na finansach publicznych.

Nadciąga terapia szokowa. Rynki już pokazały żółtą kartkę

Jeśli rząd nie zmieni kursu, polskie prawo samo zaciągnie hamulec bezpieczeństwa. Gdy w 2028 roku dług publiczny (liczony według polskiej, nieco innej metodologii) przekroczy próg ostrożnościowy 55% PKB, uruchomią się automatyczne mechanizmy oszczędnościowe. W praktyce oznacza to, że rząd w 2030 roku będzie musiał przedstawić budżet bez deficytu.

Dla obywateli przełoży się to na twarde cięcia: zamrożenie płac w sferze budżetowej, waloryzację emerytur jedynie o wskaźnik inflacji i wstrzymanie nowych pożyczek gwarantowanych przez państwo. To scenariusz bolesnej terapii szokowej.

Na horyzoncie widać już pierwsze znaki ostrzegawcze, które wysyłają nam rynki finansowe. Międzynarodowi inwestorzy i analitycy uważnie przyglądają się naszym finansom, a ich ocena nie jest optymistyczna. We wrześniu 2025 roku dwie kluczowe agencje, Fitch Ratings i Moody’s, obniżyły perspektywę ratingu Polski ze stabilnej na negatywną. To jak żółta kartka od sędziego – jeszcze nie faul, ale poważne ostrzeżenie. Kolejnym krokiem może być obniżka samego ratingu, co bezpośrednio przełożyłoby się na wzrost kosztów pożyczania pieniędzy przez Polskę na świecie.

Paraliż władzy. Ani cięć, ani podatków – prosta droga do kryzysu

Dlaczego więc nikt nie próbuje naprawić tej sytuacji? Odpowiedź tkwi w politycznym paraliżu, który uniemożliwia podjęcie jakichkolwiek działań uzdrawiających finanse państwa. Konflikt między rządem a prezydentem Nawrockim, który zapowiedział, że zawetuje każdą ustawę podnoszącą podatki, skutecznie blokuje próby zwiększenia dochodów budżetu. Ten brak sterowności w polityce finansowej państwa jest jednym z głównych argumentów, które niepokoją agencje ratingowe.

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że społeczeństwo jest w tej kwestii głęboko podzielone. Polacy nie chcą ani cięć w popularnych programach socjalnych, ani podwyżek podatków. To stawia rząd w sytuacji bez wyjścia. Choć eksperci przekonują, że oszczędności można znaleźć, na przykład lepiej adresując pomoc do najuboższych, każda taka reforma wymagałaby ogromnej odwagi politycznej. Bez niej Polska ryzykuje utratę swojego „bufora fiskalnego”, czyli finansowej poduszki bezpieczeństwa. A to oznacza, że następny globalny kryzys możemy powitać bezbronni.

Andrzej Domański IMPACT 2025
QUIZ PRL. Dekrety i plany – gospodarka PRL w pigułce
Pytanie 1 z 15
Jakie przedsiębiorstwa dominowały w gospodarce PRL?
QUIZ PRL: „Dekrety i plany – gospodarka PRL w pigułce”

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki