Wczoraj Rada Polityki Pieniężnej podniosła nieoczekiwanie podwyższyła stopy procentowe - referencyjną o 40 pb do 0,50 proc. Dzisiaj podczas konferencji prasowej szef Narodowego Banku Polskiego tłumaczył, dlaczego tak się stało. - Rynek przewidywał 15 punktów, ponieśliśmy o 40 punktów, prawie trzy razy bardziej. Też chcieliśmy, żeby to się tak właśnie stało – mówił prezes.
ZOBACZ: Waloryzacja ostro w dół? Wszystko przez stopy procentowe
- Nasza decyzja miała na celu ograniczenie ryzyka utrwalenie się inflacji na poziomie przekraczającym nasz cel inflacyjny w średnim okresie. Ryzyko to ostatnio wzrosło ze względu na wystąpienie kolejnych szoków podażowych. One przesunęły w górę skalę oczekiwań inflacyjnych, wyraźnie ta cała ścieżka przesunęła się w górę. Wydłużyły i podniosły w górę ścieżkę oczekiwanej inflacji. Ona będzie podniesiona wyżej i dłużej. To wiemy jeszcze przed publikacją listopadowej projekcji. Dlatego postanowiliśmy zareagować już teraz - wyjaśniał.
Polecany artykuł:
Szef NBP mówił też , że "są rzeczy w przyrodzie możliwie i je realizujemy oraz te niemożliwe". - Nie obniżymy cen ropy naftowej, paliw, energii elektrycznej, gazu sami z siebie. To wszystko nie leży w naszej gestii, to jest niemożliwie - zaznaczył. - Inflacja jest wynikiem właśnie tych szoków podażowych, na które polityka pieniężna nie miała, nie ma i nie będzie miała nigdy wpływu - dodał.
Glapiński powiedział również, że do końca roku inflacja dobije do 6 proc. Zwrócił też uwagę, że w komunikacie po środowym posiedzeniu RPP nie ma żadnego zdania ani o tym, że podwyżka była jednorazowa ani, że jest początkiem cyklu. - "Przewidujemy, że do końca roku w okolicach tych 6 procent dobije. Inflacja ma przyczyny zewnętrzne, podażowe i niezależne. Jeśli ta inflacja będzie się utrzymywała wysoko - co zakładamy, że tak będzie - i jeśli koniunktura będzie się utrzymywała na bardzo wysokich obrotach, co też zakładamy, to tworzy oczywiście razem sytuację dla każdego ekonomisty oczywistą - utrwalenia się szoków cenowych, przeniesienie się ich do sfery popytu, czego jeszcze nie ma" - powiedział prezes Narodowego Banku Polskiego.
"Im dłużej się będzie utrzymywał podwyższony poziom inflacji, wynikający z czynników zewnętrznych, podażowych, szokowych, tym większe jest prawdopodobieństwo, że w następnych kwartałach w średnim okresie, który nas interesuje jako cel inflacyjny, to się utrwali w nawykach, w oczekiwaniach, a nawet w efektach drugiej rundy" - dodał prezes.
Przyznał, że "nie ma na razie żadnych efektów drugiej rundy, nie ma spirali cenowo-płacowej". "Ale im dłużej będzie się utrzymywał wysoki poziom inflacji, tym bardziej jest prawdopodobne, że w średnim okresie się pojawi" - dodał