Setki tysięcy osób, które jeszcze niedawno pracowały w gastronomii, dzisiaj nie ma pracy, a tysiące przedsiębiorców z branży gastronomicznej już zbankrutowało. Lockdown ogłoszony wiosną spowodował zamknięcie restauracji i pubów od 14 marca do 18 czerwca. Potem nadeszły wakacje, które jako okres pandemiczny nie mogły przynieść branży wyników, które pozwoliłyby wyjść na prostą. Straty okazały się zbyt duże. Wraz z jesienią nadeszła nadspodziewanie silna fala koronawirusa – i restrykcje uderzające w puby i restauracje powróciły. 24 października gastronomia została ponownie zamknięta. Do 27 grudnia punkty gastronomiczne mogą sprzedawać posiłki i napoje wyłącznie na wynos lub dowóz. Według najnowszych danych Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, pracę w gastronomii straciło z powodu pandemii aż 130 tys. osób, a upadłość ogłosiło ok. 8 tys. lokali. Prognozy dla gastronomii są fatalne. Specjaliści szacują, że do końca roku będzie już można mówić o 200 tys. osób pozostających bez pracy dlatego, że straciły zatrudnienie w gastronomii i odtąd nie mogą go znaleźć. Jeśli chodzi o bankructwa, szacunki mówią o nawet 15 tys.
Polecany artykuł:
Rozczarowujące propozycje rządu
Co na to rząd? Na początku grudnia Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ogłosiła, że gastronomia otrzyma ok. 2 mld zł pomocy rządowej w formie wypłat świadczeń postojowych, zwolnień ze składek ZUS oraz bezzwrotnych pożyczek dla mikrofirm (w wysokości 5 tys. zł). To rozczarowało branżę, a przedstawiciele gastronomii zasygnalizowali własne rozwiązania. Wśród postulatów jest obniżenie stawki VAT na usługi gastronomiczne, są pożyczki od rządu z gwarancjami BGK oraz okresowe, a także preferencyjne stawki składek ZUS. Propozycje zostały przedstawione rządowi, ale póki co odpowiedzi brak.