- Poprosiłam szefową mojej Kancelarii minister Beatę Kempę o zwrócenie się do kierownictwa klubu PiS w tej sprawie. Chodzi o zmniejszenie proponowanego uposażenie premiera. Ta podwyżka jest w mojej ocenie za daleko idąca. W projekcie poselskim konieczne są zmiany - mówi premier w rozmowie z wPolityce.pl.
Zobacz także: Solidarność oburzona podwyżkami dla rządzących
Szydło jednak nie krytykuje całego pomysłu zwiększenia zarobków dla polityków i urzędników. Przekonuje, że "dyskusja o podwyżkach dla ministrów i wiceministrów przypomina trochę dyskusję o zakupie samolotów dla VIP-ów, toczącą się przez całe lata".
- Wynagrodzenia to oczywiście bardzo drażliwa sprawa. W mojej ocenie nie ulega wątpliwości, że należy podnieść wynagrodzenia wiceministrów, podsekretarzy stanu. To ludzie, którzy często pracują najciężej. A jednocześnie ich podwładni zarabiają często więcej od nich - wyjaśnia szefowa rządu.
W myśl projektu ustawy o podwyżkach dla rządzących najwięcej na tym zyskałaby właśnie Beata Szydło, której zarobki mają wzrosnąć o ponad 7 tysięcy zł brutto. Po podwyżce będzie zarabiała aż 24 100 zł. Pensja byłaby uzależniona też od sytuacji ekonomicznej kraju i jej zarobki na koniec kadencji mogłby wynieść aż 30,7 tys. zł.
Źródło: wPolityce.pl