Po 1 stycznia pojawił się problem, co właściwie zrobić ze zlikwidowanymi fotoradarami. Urządzenia stacjonarne zakryto ciemną folią (na przykład w Warszawie), bądź zdemontowano, a maszyny dzierżawione przez straże miejskie i gminne zostały zwrócone właścicielom. W całym kraju takich fotoradarów było 400, teraz przynajmniej część z nich może wrócić.
ZOBACZ TEŻ: Pawłowicz zastanawia się nad podniesieniem kosztów sądowych rozwodnikom!
- W resortach trwają konsultacje dotyczące tego pomysłu – zdradził w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Grzegorz Adam Woźniak, poseł PiS-u, który zasiada w sejmowej Komisji Infrastruktury. W założeniu przywrócone fotoradary miałyby stać tylko w tych miejscach, w których jest naprawdę niebezpiecznie, aby już nikt nie kojarzył ich z ograbianiem kierowców.
ZOBACZ TEŻ: PKO BP rozwiązał umowę ze Standard & Poor's. Agencja… obniżyła mu rating
Nie wydaje się, by fotoradary znów miały trafić w ręce strażników. Najpewniej urządzeniami zaopiekuje się policja lub też Inspekcja Transportu Drogowego (ITD). Wydaje się, że większe szanse ma na to policja, bo MSWiA pracuje nad włączeniem w tę służbę ITD. Jeśli dojdzie fotoradary powrócą, w Polsce może działać (wraz z tymi, które nie zostały zlikwidowane) nawet 800 takich urządzeń.
Źródło: „Gazeta Pomorska”
Szykuje się wielki powrót zlikwidowanych fotoradarów
Fotoradary to urządzenia znienawidzone przez kierowców, często nazywane maszynkami do zarabiania pieniędzy, którymi polskie gminy i miasta łatały swoje budżety. 1 stycznia straże miejskie i gminne, które trzymały pieczę nad tymi urządzeniami, straciły uprawnienia do kontroli prędkości, przez co wiele fotoradarów zakryto bądź zdemontowano. Okazuje się, że przynajmniej część takich maszyn może być znów uruchomiona.