Grzegorz Schetyna w imię pragmatyzmu porzucił liberalną kotwicę i przepoczwarza swą formację w socjaldemokrację. Na ile jest to autentyczne, ocenią wyborcy. Mnie niepokoi co innego. Niepokoi mnie ten wyścig na socjalne obietnice. PiS z socjalnych benefitów zaoferował wiele. Bardzo wiele. Powiem nawet, że za wiele, bo trudno mi zaakceptować 500+ na każde dziecko bez jakiegokolwiek progu dochodowego. To wygodne ale też absurdalne. I szkodliwe dla budżetu państwa. Formacja Schetyny, mówiąc oględnie, nie jest w komfortowej sytuacji. To PiS narzuca narrację a oni muszą się do niej odnosić. Ale zapewnienie, że nie zabierze się tego, co PiS dał nie wystarcza, by osiągnąć sukces wyborczy. Dlatego Koalicja Obywatelska poszła dalej. 600 zł ma dostać każdy, kto zarabia poniżej 4500 zł. Nauczyciele mają dostać 1000 zł podwyżki a seniorzy mają mieć zapewniony darmowy transport do lekarza. I każdy z tych pomysł ma pewnie swój sens – aktywizowanie osób, które wypadły, czy raczej wyszły z rynku pracy – dotyczy to przede wszystkim kobiet – uważam za słuszny. Ale jeśli dodamy do tego zapowiedź obniżki PIT, i to jaką zapowiedź, nie tam o jakiś jeden punkt tylko od razu do 10 proc. i 24 proc., to czy to wszystko, mówiąc kolokwialnie nam się zepnie. Czy ograniczając wpływy podatkowe państwo udźwignie coraz większe obciążenia socjalne? Wszak prosperity, której aktualnie doświadczamy wiecznie trwać nie będzie. Politycy w wyścigu wyborczym powinni pamiętać, że celem władzy nie jest władza.
Hubert Biskupski