Henryk Kania podkreśla, że sąd podzielił jego argumentację zawartą we wniosku o list żelazny. Przedsiębiorca zamierza jednak odwołać się od wysokości wyznaczonego poręczenia.
Sąd zdaje sobie sprawę, że ze względu na okoliczności sprawy, w której to ja jestem poszkodowany, nie mam majątku. Wie zatem, że nie jestem w stanie spełnić tego warunku. Sąd przyznał mi rację w sprawie wniosku, ale ustalił zaporową kwotę poręczenia, by mimo wszystko uniemożliwić mi szybki powrót do Polski – mówi Henryk Kania.
Kania wprost: "Masz prawo się bronić, ale musisz za to zapłacić 8 mln zł. To jak haracz"
Zdaniem przedsiębiorcy decyzja sądu chroni prokuraturę przed kompromitacją, bo jej materiał dowodowy nie wytrzymałby konfrontacji z jego wyjaśnieniami. – To de facto powiedzenie: to prawda, że masz prawo się bronić, ale musisz za to zapłacić 8 mln zł. To jak haracz za możliwość dochodzenia sprawiedliwości – komentuje sprawę Henryk Kania.
Podkreśla, że zależy mu na powrocie do kraju i udziale w postępowaniach dotyczących Zakładów Mięsnych Henryk Kania S.A. - Jestem bardzo zdeterminowany i przygotowany, by pomóc wymiarowi sprawiedliwości wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę upadły Zakłady Mięsne, a ich majątek został rozgrabiony w trakcie postępowania upadłościowego. Chcę walczyć o swoje dobre imię i sprawiedliwość – dodaje Henryk Kania.
Henryk Kania założył bardzo znane zakłady mięsne. Firma powstała w latach 90.
Zakłady Mięsne Henryk Kania, założone na początku lat 90. jako niewielka rodzinna firma w Pszczynie, wyrosły na jednego z największych producentów wędlin w kraju. Od 2012 r. były notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. W szczytowym okresie zatrudniały ok. 2000 osób.
Odbiorcami Zakładów były największe sieci handlowe w Polsce i za granicą, jak Auchan, Carrefour, E-Leclerc, Intermarche, Lidl, Kaufland, Makro i Delikatesy Centrum. Wyroby, wielokrotnie nagradzane w branżowych konkursach i na targach, trafiły do prawie 7,5 mln gospodarstw domowych, czyli ponad połowy polskich domów.
Początkiem problemów Zakładów Mięsnych było nawiązanie współpracy z portugalskim koncernem Jerónimo Martins Polska, do którego należy największa sieć dyskontów w Polsce, licząca ponad 3800 sklepów Biedronka. Koncern wymusił współpracę na wyłączność, co doprowadziło do uzależnienia od niego Zakładów. Żądał tzw. wstecznych rabatów, które nie były uzgodnione w umowach. Spadająca w konsekwencji rentowność i rosnące zadłużenie przyczyniły się do upadłości przedsiębiorstwa.
Za podobne praktyki wobec ponad 200 dostawców Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Jerónimo Martins Polska karę w wysokości ponad 723 mln zł.
