Zanim przejdziemy do skutków porozumienia nuklearnego dla Polski, kilka słów o tle całej sprawy. Bardzo ostre sankcje na Iran zostały nałożone w 2012 r. przez ONZ, USA oraz kraje europejskie w związku z podejrzeniami, że rząd Iranu pracuje nad budową broni atomowej. Wskutek sankcji sytuacja gospodarcza kraju znacznie się pogorszyła. Przed ich nałożeniem Iran wysyłał za granicę ponad 3 mln baryłek ropy dziennie. W tym roku było to już tylko 1 mln baryłek. I to właśnie pogarszająca się sytuacja kraju skłoniła jego władze do zawarcia porozumienia z Zachodem, co stało się wczoraj. Iran zobowiązał się, że nie będzie pracował nad bronią atomową w zamian za zniesienie sankcji.
ZOBACZ TEŻ: Ceny ropy idą w dół, a benzyna drożeje. Wyjaśniamy, dlaczego
Pierwsze informacje o tym, że porozumienie z Iranem jest na finiszu, pojawiły się już w czerwcu. Władze kraju zadeklarowały, że kiedy dogadają się z Zachodem, będą chciały powrócić na dawną pozycję sprzedawcy ropy, co zelektryzowało światowe rynki, na których ceny „czarnego złota” zaczęły spadać. Także wczoraj na giełdach paliw zanotowano spadki. Przyczyna jest prosta – kiedy Iran wróci do gry, wzrośnie konkurencja, co przeważnie przynosi ze sobą spadek cen dla konsumentów. A więc porozumienie nuklearne może się przełożyć na stan portfela polskiego kierowcy, który za jakiś czas będzie mógł tankować taniej. Kiedy dokładnie się to stanie?
65 dni przejściowych
Pierwsze sankcje mają być zdejmowane z Iranu na początku 2016 r. W porozumieniu jest jednak zapis, ze jeśli w ciągu 65 dni od ich zdjęcia pojawią się jakiekolwiek wątpliwości ws. postępowania irańskiego partnera, sankcje zostaną przywrócone. Czy tak się stanie? Eksperci są podzieleni. Część twierdzi, że irańska ropa zacznie podbijać światowe rynki szybko, co może nawet zachwiać paliwową pozycją Rosji. Inni twierdzą, że na zmiany jeszcze przyjdzie nam poczekać. Tak czy tak, porozumienie nuklearne wywołuje optymizm.
ZOBACZ TEŻ: Kaczyński wieszczy katastrofę. Tuż po wyborach zabraknie pieniędzy dla górników?
Świadczą o tym chociażby wypowiedzi ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego, który podkreślił, ze możliwość handlu z Iranem, który importuje aż 85 proc. żywności to gigantyczna szansa dla naszych przedsiębiorców. - Sygnał o normalizacji z Iranem to jest wielka szansa na sprzedaż (…) bardzo dużej ilości żywności, nie tylko nabiału, z mlekiem w proszku na czele. To jest olbrzymia szansa na import drobiu i polskiego mięsa wołowego – ekscytował się wczoraj szef ludowców. Podkreślił również, że możemy nawiązać współpracę w kwestii zaopatrywania Iran w tramwaje czy wagony metra, których liczba może iść w tysiące. W dodatku Irańczycy mogą chcieć rozwijać swój kraj we współpracy z polskimi specjalistami, będziemy mogli też liczyć na duży eksport lodówek czy mebli. - Każda normalizacja stosunków z dużym rynkiem, który jest wygłodzony, a ma czym płacić, to dobry sygnał dla polskiej gospodarki – uważa Piechociński.
Będzie dobrze?
Ekscytację wywołaną słowami ministra studzi nieco wypowiedź eksperta z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Marcina Piotrowskiego. - W najbliższym okresie po zniesieniu sankcji, będzie trwał zapewne taki "okres miodowy". Firmy będą otwierały swoje przedstawicielstwa, ale na realne działania poczekają pewnie parę lat, jak sytuacja się ustabilizuje – stwierdził ekspert w rozmowie z Wyborczą.biz. Podkreślił jednak, że Iran to faktycznie atrakcyjny rynek dla polskich przedsiębiorców, ale będą się oni musieli mierzyć z korupcją panosząca się w Iranie.
Źródła: Onet.pl, Wyborcza.biz