Najwyższa Izba Kontroli zdecydowała się zbadać realny stan wód na południu Polski, gdzie w niektórych miejscowościach w sezonie liczba turystów pięcio-sześciokrotnie przekracza liczbę mieszkańców. Właśnie w takich momentach pojawia się problem - ilość ścieków dopływających do oczyszczalni znacząco się zwiększa (np. w Polańczyku aż o 300 proc.), podobnie jak pobór wody w kranach. Najmniejszym problemem może być po prostu brak wody. Największym – jej zanieczyszczenie.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Mieli pomagać bezrobotnym, wydawali pieniądze na restauracje. Skandal w Bydgoszczy
- W trzech przypadkach włodarze miast i gmin (Nysa, Szczawnica, Istebna) nie informowali mieszkańców o jakości wody przeznaczonej do spożycia, pomimo że powiatowe stacje Sanepidu ostrzegały, że woda na obszarach należących do tych gmin jest niezdatna do picia – informuje NIK.
W Zakopanem i na obszarze całej jego aglomeracji, badania prowadzone w ostatnich latach wykazały, że wzrost ruchu turystycznego wpływał na zanieczyszczenie, a nawet zatrucie wody – podczas badań wykryto niebezpieczne bakterie Escherichia Coli. Powodem zanieczyszczeń były m.in. nielegalne i niekontrolowane zrzuty ścieków do wód powierzchniowych, nieszczelności i częste awarie sieci wodociągowych, a nawet całkowity brak kanalizacji.
NIK wskazuje, że z 1870 zbadanych zbiorników aż w 1554 wykryto nieprawidłowości. Nic dziwnego – w niektórych gminach w ogóle nie zastanawiano się nad czystością wody.
- W 2017 r. trzy gminy (Karpacz, Solina i Istebna) w ogóle nie kontrolowały sposobu gromadzenia ścieków w zbiornikach bezodpływowych, a pięć gmin objęło kontrolami mniej niż 2 proc. nieruchomości. W Gminie Istebna w latach 2010-2017 nie przeprowadzono żadnej kontroli zbiorników bezodpływowych ani przydomowych oczyszczalni, pomimo że w gminie funkcjonowało aż 2100 takich zbiorników i 193 przydomowe oczyszczalnie – zauważa NIK.