Ceny w sklepach w Polsce za Tuska i Morawieckiego
Niewątpliwie temat cen w sklepach zdominuje rozkręcającą się kampanię prezydencką. Przypomnijmy, że w 2022 r. po wybuchu wojny w Ukrainie, ceny rosły w tempie 14,4 procent, rok później 11,4 procent ogółem, a obecnie zgodnie z grudniowym odczytem ceny rosną w tempie 4,8 procent. Przez trzy lata niektóre produkty zdrożały o kilkadziesiąt procent. Obecnie malejące tempo wzrostu cen nie oznacza, że również ceny w sklepach spadną.
Oczywiście wzrost cen nie mają nic wspólnego z działaniami rządu tego czy innego, bo czasy gospodarki "centralnie sterowanej" dawno minęły. Ceny w sklepach zależą od zewnętrznych czynników rynkowych. Jeżeli już winić polityków o ceny w sklepach i skokowy wzrost inflacji to winą można obarczyć UE pod wodzą Angeli Merkel, która forsowała projekt Nord Stream i Nord Stream2. Nawet po wybuchu wojny w Ukrainie, Niemcy nie chciały zrezygnować z projektu Nord Stream2.
Później dużym szokiem dla uzależnionej od tanich rosyjskich surowców, gospodarki państw UE, było nałożenie embarga na rosyjski gaz, ropę czy węgiel zaraz po wybuchu wojny w Ukrainie. Okazało się, że zielona energia nie zapewnia w 100 procentach zapotrzebowania na energię, a wcześniejsza polityka UE polegającą na odejściu od węgla "wyszła bokiem" gospodarkom europejskim. Wzrosły również koszty logistyki i transportu, bowiem trzeba teraz omijać rosyjskie państwo. Taką cenę płaci Zachód za pomoc Ukrainie i błędną, zieloną politykę Brukseli pod wodzą Niemiec.
W Polsce w trakcie rozkręcającej się kampanii prezydenckiej ostatnio narrację polityków zdominowały rosnące skokowo ceny masła. Według Business Insider masło za Morawieckiego kosztowało 6 zł 82 gr., a obecnie płacimy już średnio 8 zł 53 gr. W przypadku tego produktu podobnie jak w przypadku innych branż zdecydowała drożejąca energia, ale nie tylko. Do wzrostu cen przyczyniły się również wysokie ceny pasz dla krów i koszty transportu. Nie bez znaczenia była również niższa produkcja mleka, a przez to wzrost cen w skupach.
Tymczasem jak informuje portal "w okresie od 29 listopada do 5 grudnia 2023 r. - gdy rządziło jeszcze PiS - za trzynaście podstawowych artykułów płaciliśmy średnio 99 zł i 29 gr. Natomiast w tygodniu od 27 listopada do 3 grudnia 2024 r. było to średnio 98 zł 36 gr."
Jak wylicza portal "o ok. złotówkę podrożała pierś kurczaka, a o niewiele mniej - papryka czerwona. O ok. 40 gr wzrosła cena mleka. Są natomiast artykuły, które teraz są wyraźnie tańsze. Na przykład olej rzepakowy kosztował pod koniec 2023 r. niecałe 9 zł. Teraz zapłacimy za niego niewiele ponad 8 zł. - porównuje Business Insider.
Jak podsumowuje portal "z analizy wynika więc, że narracja o "drożyźnie Tuska" może być dla Jarosława Kaczyńskiego niebezpieczna. W rok ceny podstawowych produktów spożywczych bowiem spadły o ponad 90 gr."