Super Historia

Tylko cicho, tylko cicho. Przemilczane tragedie PRL-u

2024-02-25 20:07

PRL choć w wielu sferach życia społecznego był katastrofą samą w sobie, statystycznie nie był bardziej narażony na groźne wypadki drogowe i kolejowe, czy lotnicze, niż inne kraje. Bardziej interesujące jest dlaczego niektóre katastrofy były zatajane przez władze, a ich przyczyny oraz ofiary przemilczane.

Spis treści

  1. 7 grudnia 1967 Szczecin - największa katastrofa tramwajowa
  2. 2 kwietnia 1969 - tajemnicza śmierć 53 pasażerów samolotu An-24 PLL LOT w Beskidzie
  3. 22 lutego 1972 - zatajona eksplozja wagonu z mączką ziemniaczaną
  4. 28 lutego 1973 pod Goleniowem katastrofa rządowego samolotu
  5. 22 stycznia 1978 - katastrofa autobusu z młodzieżą
  6. 22 lipca 1977 - zderzenie pociągów w Zabrzu

W Szczecinie 7 grudnia 1967 r. na ul. Wyszaka, niedaleko Wałów Chrobrego i Wyższej Szkoły Morskiej, doszło do największej katastrofy w historii europejskiej komunikacji tramwajowej. Mglisty poranek, dla 15 osób spośród podróżnych, którzy na siłę wpychali się do i tak już przeciążonego pojazdu, był ostatnim. Zginęli zgnieceni zwałami żelastwa. Tego ranka motornicza Krystyna Presseiser buntowała się, zanim usiadła za korbą maszyny: „Gratem pełnym usterek, nie wyjadę!”. Wezwany technik postukał i nie stwierdził uchybień. Trzeba było dowieźć robotników do zakładów, gdzie czekał na nich wyśrubowany partyjno-rządowy plan. Co się stanie, to się stanie. Ryzyko ustrojowe. Najwyżej zamiecie się pod dywan. I tak też zrobiono. 

7 grudnia 1967 Szczecin - największa katastrofa tramwajowa

Nikt w Polsce nie dowiedział się oficjalnie, że przed Placem Żołnierza w Szczecinie ok. 6:30 tramwaj nr. 6 złożony z trzech wagonów, z otwartymi drzwiami, przeładowany, z ludźmi uwieszonymi na stopniach i w miejscu przed silnikiem, uległ katastrofie. „Nagle dym poszedł z nastawnicy, zapaliły się kable główne, nie było hamowania elektromagnetycznego, i koniec, tylko ręczny został” – wspominała po latach motornicza.

Na pochyłym terenie tramwaj zaczął pędzić, nie zatrzymując się na przystanku, a na łuku wypadł z torów. Przewróciły się wagony, środkowy dachował. Ludzie wypadali z okien, szorując twarzami po bruku. Wielu przygniótł przewracający się wrak. „To był widok jak nie z tego świata” – wspominał świadek, który ratując mężczyznę bez nóg zdał sobie sprawę, że są wokół nich wyrwane z osiami żelazne koła. Siedzenia leżały na trawnikach, a konduktorka, w szoku, czyściła czapką makabrycznie zakrwawiony bok tramwaju. Na miejscu zginęło 15 osób.

2 kwietnia 1969 - tajemnicza śmierć 53 pasażerów samolotu An-24 PLL LOT w Beskidzie

Do śmierci 53 pasażerów samolotu An-24 PLL LOT w Beskidzie w 1969 roku doprowadziła seria niewytłumaczalnych epizodów, pośród których znalazł się i taki, że kontrolerzy lotu pomylili ślad UFO na radarze z sygnałem samolotu. W środę, 2 kwietnia 1969 roku we wsi Zawoja u podnóża Babiej Góry w Beskidzie Żywieckim, tuż po 16:00, gajowy Franciszek Kudzia rąbiący drwa przed gajówką usłyszał huk silników turbośmigłowych.

Tuż nad drzewami leciał samolot pasażerski przechylony na bok. Jeszcze kilka sekund, a zboczami gór wstrząsnęło echo potężnego huku. O 15:20. na Okęciu w Warszawie, załoga lotu 165 usiadła za sterami. Składała się wprawdzie z dyżurnych, ale doświadczonych pilotów: dowódca, Czesław Doliński, miał 20-letni staż, a wyróżniała go precyzja pilotażu. To miał być rejsowy, krótki lot z Warszawy do Krakowa, samolotem o kadłubie długości 20 metrów i prędkości przelotowej ponad 400 km/h.

Tego dnia przed 16:00 zaniepokojony kontroler lotu lotniska w Krakowie zadzwonił na Okęcie z pytaniem gdzie jest An-23. Powiedziano mu, że pewnie się opóźnia. Wywołany przez kontrolera pilot podał sprzeczne dane, informując dodatkowo, że nie widzi pod sobą Krakowa. Powiedział, że minął Jędrzejów, co nie miało sensu. Ponieważ po chwili piloci nadal nie widzieli docelowego lotniska, Balice uruchomiły dodatkowy radar. Kropkę, która się nad nim zjawiła, kontrolerzy wzięli za samolot lecący z Warszawy. Niesłusznie.

Tymczasem jego przyrządy pokładowe dawały sprzeczne wskazania, zupełnie jak w Trójkącie Bermudzkim, a kropka na radarze okazała się być obiektem, którego nie udało się zidentyfikować. Wieża w Krakowie, na podstawie parametrów położenia UFO, skierowała samolot ku tragedii, nakazując skręt w prawo i zejście na 600 m. Znajdując się już daleko na południe, piloci wykonali polecenie, tym samym uderzając w masyw góry Polica. Nikt nie przeżył: zginęło 47 pasażerów i 5 członków załogi. W wypadku zginął m.in. były minister lotnictwa, więc o tragedii pisano niewiele.

22 lutego 1972 - zatajona eksplozja wagonu z mączką ziemniaczaną

22 lutego 1972 r. w Wielkopolskim Przedsiębiorstwie Przemysłu Ziemniaczanego w Luboniu doszło do ogromnej eksplozji. Wybuchł pył mączki ziemniaczanej, podpalony przez przypadkową iskrę. Zbyt duże zapylenie zakładu, niesprawność wentylatorów i tym podobne niebezpieczeństwa kontrolerzy meldowali kierownictwu od tygodni. Żadne z zastrzeżeń, mimo, że ich skutki mogły być tragiczne, nie wywołało reakcji. Bo liczyło się wykonanie planu.

Mąkę ładowano łopatami do podstawianych wagonów, a zamaszyste ruchy ładowaczy rozpraszały pył pod dachem zakładu. Robotników męczył kaszel, pracowali niczym kowboje, w kolorowych chustach zasłaniających usta. Iskra podpalająca jedną wielką bombę, jaką stała się hala zakładu, prawdopodobnie wydobyła się spod koła wagonu towarowego.

Eksplozja była olbrzymia, a jej teren przysłonił dym tak gęsty, że strażacy musieli użyć silnych reflektorów. W ich świetle ujrzeli stertę gruzu, którą stał się 4-piętrowy budynek o ścianach metrowej grubości. Znaleziono 16 ciał. Siedemnasta ofiara zmarła w szpitalu. Priorytetem dla władz stała się odbudowa zakładu. A co do przyczyn katastrofy, nie zależało jej na ich ustaleniu. Wiadomo jednak, że w zakładzie korzystano z psujących się na potęgę maszyn i urządzeń pamiętających czasy zaborów, informowanie o tym było wbrew linii propagandowej partii.

28 lutego 1973 pod Goleniowem katastrofa rządowego samolotu

28 lutego 1973 r. pod Goleniowem w katastrofie rządowego samolotu zginął minister spraw wewnętrznych PRL Wiesław Ociepka oraz politycy i dyplomaci czechosłowaccy: w sumie 18 osób. Samolot AN-24 rozbił się w lesie pod Szczecinem. Na pokładzie znajdowała się wierchuszka czeskiej i polskiej bezpieki.

Po wypadku gazety nie poświęciły mu miejsca, tym, cenniejszego, że właśnie hucznie obchodzono 103 rocznicę urodzin Lenina. Łączność z samolotem lotnisko straciło tuż przed 23:00. Spadł w odległości zaledwie 2,5 km od miejsca, gdzie miał wylądować. Krótki komunikat w telewizji tłumaczył wypadek turbulencją, ale po latach na jaw wyszło, że przyczyną była brawura wojskowych pilotów, którzy mogli być pod wpływem alkoholu. Decyzja władz w Warszawie w sprawie przyczyn katastrofy samolotu: nie rozgrzebywać!

22 stycznia 1978 - katastrofa autobusu z młodzieżą

22 stycznia 1978 doszło do tragicznego wypadku autobusu Jelcz 043 z PKS Zielona Góra – popularnego „ogórka” – na trasie Słubice-Zielona Góra, tuż po minięciu rogatek Osiecznicy koło Krosna Odrzańskiego. W autobusie siedzieli głównie uczniowie wracający do domów, to był ostatni dzień ferii zimowych. Wypadek był o tyle nietypowy, że autobus został dosłownie rozpruty przęsłem mostu pontonowego, przewożonego na radzieckiej ciężarówce wojskowej marki Kraz. 

Transport odbywał się bez zachowania zasad bezpieczeństwa. Ciężarówka należała do Grupy Wojsk Armii Radzieckiej stacjonującej w Szprotawie. Ponieważ chodziło o „Ruskich” ludzie szeptali, że kierowca musiał być pijany. Mijali się z prawdą. Przyczyną wypadku był fakt, że ładunek, znacznie ponadwymiarowy, zasłaniał kierowcy ciężarówki pole widzenia. Dlatego przydrożny słup wziął za pieszego, a chcąc go wyminąć, zderzył się z autobusem. Na miejscu zginęło 14 osób, piętnasta ofiara zmarła po paru dniach. Pogrzeby nastolatków, z obawy o „polityczną atmosferę” były obstawione przez ZOMO.

22 lipca 1977 - zderzenie pociągów w Zabrzu

22 lipca 1977 roku pociągi zderzyły się na dworcu w Zabrzu. Ponieważ data zdarzenia, 25. rocznica uchwalenia konstytucji PRL, była wyjątkowo wrażliwa, śledztwo w sprawie nadzorowała SB. Ludności, zamiast szczegółów katastrofy, pozostawiono do studiowania artykuły o tym jak to „cały kraj obchodzi Święto Odrodzenia”. Tymczasem wszczęto śledztwo o kryptonimie „Katastrofa” i to w nim starannie rozpracowano okoliczności wjechania o godz. 4.55 pociągu pośpiesznego z Zakopanego do Poznania na stojący pod semaforem osobowy relacji Dęblin-Gliwice.

Wagon uderzony przez lokomotywę pośpiesznego, według świadków „był wypiętrzony”, a dół pociągu porozrywany. Gdzieniegdzie, przewieszone przez okna, wystawały z niego okaleczone ofiary. Zginął jeden mężczyzna, ale 46 osób zostało mocno poranionych. Żołnierze śpieszący z pomocą nie mogli się do nich dostać przez pogięte blachy blokujące drzwi. Kilka miesięcy później maszynista pośpiesznego usłyszał wyrok 2,5 roku za spowodowanie zderzenia, o którym nie miał usłyszeć kraj.

Po wypadku czytelnicy gazet mogli za to zapoznać się ze szczegółami na temat katastrofy samolotu w Chile i wypadku w Meksyku. U nas przecież było bezpiecznie i słonecznie. Zespół Gawęda śpiewał o zbożach znad Wisły i Odry i słońcu mówiącym nam dzień dobry, a Anna Jantar – o zgrozo – o słońcu w całym mieście...

Zaniedbane i zniszczone groby gwiazd II RP i PRL. Niezapomniani

QUIZ PRL. Dokończ słowa hitów z seriali PRL

Pytanie 1 z 10
Dokończ słowa hitu Gintrowskiego skomponowanego do serialu „Zmiennicy”: Serpentyny I pobocza wyczuwamy/ Raz na ziemi raz pod ziemią drogi kręte/ Radio taxi proszę czekać zaczekamy…
QUIZ PRL. Dokończ słowa hitów z seriali PRL

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze