Był styczeń 2016 r., kiedy mieszkanka Ustki została złapana na kradzieży dwóch (sic!) cukierków wartych 60 gr. Policjanci wezwali ją na komisariat, by sprawę wyjaśnić, ale kobieta nie stawiła się. Dlatego też do sądu skierowano wniosek o jej ukaranie. Wyrok zapadł zaocznie, bez obecności oskarżonej. Sąd uznał ją winną i wymierzył karę 20 godzin prac społecznych. Kobieta nie otrzymała jednak korespondencji, w której informowano ją o wyroku i dowiedziała się o nim dopiero, kiedy już powinna odbywać karę. Napisała odwołanie, zaznaczając, że leczy się psychiatrycznie.
ZOBACZ TEŻ: Warszawska policja poszukuje... mistrza Yody! Wartość lalki to 6 tys. zł!
Sąd uznał, że poprzedni wyrok był nieprawomocny (z powodu niedostarczenia go skazanej) i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Podczas kolejnej rozprawy oskarżoną kobietę skierowano na badania do biegłych, na które również się nie stawiła. Specjaliści wydali więc opinię na podstawie dokumentacji z ośrodka zdrowia psychicznego, w którym od lat leczy się mieszkanka Ustki. Dzięki papierom stwierdzono, że w momencie kradzieży była ona niepoczytalna, przez co postępowanie umorzono.
Źródło: trojmiasto.wyborcza.pl