Jak czytamy w „Pulsie Biznesu", imigranci z Ukrainy zarabiali dotychczas w Polsce bardzo niewiele. Średnie miesięczne wynagrodzenie obywatela znad Dniepru wynosiło ok. 2,1 tys. zł netto, przy 54 godzinach przepracowanych w tygodniu.
Wzrost oczekiwań płacowych nie powinien więc wydawać się czymś dziwnym, gdyby nie fakt, że wstąpił tak nagle. Z czego wynikał? Jak tłumaczy cytowana przez dziennik Iwona Załuska, członek zarządu Upper Job: „to efekt rozpoczęcia prac sezonowych i liberalizacji obowiązku wizowego dla obywateli Ukrainy od 11 czerwca".
Sprawdź także: W Polsce pracuje nawet 800 tys. Ukraińców. Czym się zajmują?
Krzysztof Inglot z agencji Work Service zwraca z kolei uwagę, że mogło przyczynić się o tego również podniesienie płacy minimalnej oraz wzrost zapotrzebowania na pracowników z Ukrainy.
– Zapotrzebowanie w przedsiębiorstwach rośnie o 30 proc., w rolnictwie i ogrodnictwie — o 50 proc., co przekłada się na drastyczną presję płacową i podniesienie wynagrodzeń z 8 zł do 13 zł za godzinę — mówi Krzysztof Inglot.
Czytaj też: Ukraińcy uratują polski ZUS przed zapaścią?
W rezultacie do Polski przyjeżdża coraz więcej imigrantów zarobkowych z Ukrainy. Jak czytamy w gazecie, znaleźli się już biznesmeni, którzy postanowili na tym trendzie zarobić. Na polskim rynku pojawiają się coraz to nowe sklepy, oferujące produkty z Ukrainy, takie jak: żywność czy kosmetyki. Ponadto niektórzy operatorzy sieci komórkowych, banki i restauracje wprowadziły do swojej oferty usługi skierowane specjalnie do tej grupy.
Źródło: „Puls Biznesu"