Chociaż co jakiś czas podnoszony jest głos o fali zarobkowych imigrantów z Ukrainy, to tak naprawdę mamy do czynienia z, co najwyżej, strumykiem i to coraz mniejszym. Chociaż zatrudnianie Ukraińców jest stosunkowo proste, to wcale nie przybywa ich w rekordowym tempie. To wciąż największa część pracujących u nas cudzoziemców, ale nie powiększa się już tak szybko jak kiedyś. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, w pierwszym półroczu ich liczba wzrosła o ponad 20 proc. Dużo? Rok temu liczba Ukraińców w Polsce zwiększyła się o 114 proc.
Polska gospodarka jednak wciąż potrzebuje zagranicznych pracowników. Bezrobocie jest bardzo niskie, a gospodarka rośnie w ponad 5-proc. tempie. Tę lukę firmy łatają zatrudniając Azjatów. Co siódmy obcokrajowiec, który otrzymał do czerwca zezwolenie na pracę pochodził z Azerbejdżanu, Bangladeszu, Chin, Filipin, Indii, Nepalu, Uzbekistanu albo Wietnamu. Według Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki społecznej najwięcej do Polski przybywa Nepalczyków. Ich liczba w ciągu roku wzrosła sześciokrotnie.
Tymczasem Ukraińcy wolą dużo bardziej intratne zatrudnienie „na czarno” w Niemczech, lub legalnie w Czechach, Słowacji i na Węgrzech. Z drugiej strony dla Polskich pracodawców bardziej opłacalni są Azjaci. Są tańsi i nie naciskają na wzrost płac.