Umowa zlecenie w pułapce: wygrasz w sądzie, a i tak zapłacisz ZUS

Jedna decyzja inspektora pracy wystarczy, by wbrew woli firmy przekształcić umowę zlecenie w etat. To rewolucyjna zmiana, która dotknie 1,4 mln osób, ale kryje w sobie pułapkę. Wyjaśniamy, jak działają nowe przepisy i dlaczego nawet wygrana w sądzie może oznaczać dla przedsiębiorcy kosztowną porażkę.

Młoda kobieta w zielono-niebieskiej koszuli w kratę, z białymi słuchawkami na szyi, pisze w otwartym zeszycie. Obok niej stos książek, długopisy i kubek kawy. Symbolizuje naukę i przygotowanie do wyzwań, o których czytaj na Super Biznes.

i

Autor: zdjęcie poglądowe Młoda kobieta w zielono-niebieskiej koszuli w kratę, z białymi słuchawkami na szyi, pisze w otwartym zeszycie. Obok niej stos książek, długopisy i kubek kawy. Symbolizuje naukę i przygotowanie do wyzwań, o których czytaj na Super Biznes.
  • Analiza projektu ustawy ujawnia, jak nowe uprawnienia inspekcji pracy zagrażają płynności finansowej tysięcy firm
  • Nawet uchylenie decyzji inspektora przez sąd nie zwalnia przedsiębiorcy z obowiązku zapłaty składek ZUS za okres sporu, co stanowi kluczowe ryzyko dla rentowności
  • Eksperci rynku wskazują, że dochodzenie odszkodowania za błędną decyzję wymaga osobnego pozwu, co komplikuje zarządzanie ryzykiem prawnym
  • Nagłe przekształcenie umów cywilnoprawnych w etaty bezpośrednio podważa dotychczasowy model biznesowy i wymaga natychmiastowej rewizji strategii firmy
  • Jak przygotować strategię biznesową na ryzyko nagłej zmiany formy zatrudnienia i jej negatywnego wpływu na zwrot z inwestycji?

Inspektor jak sędzia. Jedną decyzją zmieni umowę zlecenie w etat

Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) ma zyskać potężne narzędzie. Zgodnie z nowym projektem ustawy, inspektorzy będą mogli samodzielnie, w drodze decyzji administracyjnej, przekształcić umowę cywilnoprawną (np. umowę zlecenie lub o dzieło) w umowę o pracę. Co istotne, będą mogli to zrobić nawet wtedy, gdy strony formalnie nie zawierały umowy o pracę, ale charakter wykonywanych zadań wskazywał na jej istnienie. Zmiany te mogą objąć ponad 151 tysięcy firm, które obecnie opierają swoje modele zatrudnienia właśnie na kontraktach cywilnoprawnych. Decyzja inspektora ma wchodzić w życie niemal natychmiast, ale jej skutki będą dotyczyć tylko przyszłości. Oznacza to, że firma od razu będzie musiała traktować daną osobę jak pracownika etatowego, jednak ewentualne zaległości w składkach ZUS czy podatkach zostaną zamrożone do czasu prawomocnego wyroku sądu. Jeśli inspektor nie będzie w stanie ustalić szczegółów, takich jak wymiar etatu czy wynagrodzenie, projekt wprowadza domyślne, korzystne dla pracownika założenia: umowę na czas nieokreślony, w pełnym wymiarze godzin i z pensją minimalną.

Jednakże, aby zrównoważyć nowe, daleko idące uprawnienia inspektorów, w najnowszej wersji projektu rząd wprowadził kilka mechanizmów ochronnych dla przedsiębiorców. Po pierwsze, inspektor będzie mógł analizować sytuację pracownika tylko do trzech lat wstecz, co ogranicza ryzyko roszczeń za odległą przeszłość. Po drugie, natychmiastowe wykonanie decyzji będzie można wstrzymać. Zarówno Główny Inspektor Pracy, jak i sąd, będą mieli prawo zawiesić jej działanie, jeśli jej utrzymanie groziłoby firmie lub pracownikowi nieodwracalnymi stratami finansowymi. Resort pracy zapowiedział również kluczową zmianę: Skarb Państwa ma ponosić odpowiedzialność finansową za błędne decyzje inspektorów. W praktyce oznacza to, że jeśli sąd ostatecznie uchyli decyzję PIP, przedsiębiorca będzie mógł domagać się odszkodowania. Należy jednak pamiętać, że nie będzie to proces automatyczny i będzie wymagał wytoczenia osobnego pozwu cywilnego.

Pułapka w przepisach. Wygrasz w sądzie, a i tak zapłacisz ZUS

Mimo wprowadzonych zabezpieczeń, środowisko biznesowe podchodzi do projektu z dużą rezerwą. Przedsiębiorcy krytykują nie tylko samą treść przepisów, ale również sposób ich procedowania. Organizacje takie jak Business Centre Club wskazują, że zaproszono je na spotkanie w ministerstwie, nie udostępniając wcześniej tekstu projektu, co jest sprzeczne z zasadami partnerskiego dialogu. Największe obawy budzi jednak konkretny zapis, który może stać się finansową pułapką. Projekt zakłada, że nawet jeśli sąd po długim procesie przyzna rację firmie i uchyli decyzję PIP, to przez cały czas trwania sporu stosunek pracy formalnie istniał. W rezultacie przedsiębiorca, mimo wygranej, będzie musiał zapłacić pełne składki ZUS i podatki za cały ten okres. Dodatkowym utrudnieniem jest bardzo krótki, zaledwie siedmiodniowy termin na złożenie odwołania od decyzji inspektora, co zdaniem ekspertów uniemożliwia rzetelne przygotowanie argumentacji.

Proponowane zmiany są odpowiedzią rządu na rosnącą skalę zatrudnienia na podstawie umów cywilnoprawnych. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z marca bieżącego roku, w ten sposób pracowało blisko 1,4 miliona osób. Celem regulacji jest ograniczenie tak zwanej segmentacji rynku pracy, czyli podziału na pracowników z pełnią praw i tych z mniejszą stabilnością zatrudnienia. Działanie to jest również jednym z tak zwanych kamieni milowych, od których Unia Europejska uzależnia wypłatę 2 miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy do końca grudnia 2025 roku. Pośpiech i kształt nowych przepisów budzą jednak niepokój w branżach, gdzie elastyczność jest kluczowa, takich jak rolnictwo, przetwórstwo żywności czy transport. Przedsiębiorcy obawiają się, że nowe, potężne uprawnienia mogą być przez inspektorów nadużywane, prowadząc do paraliżu działalności firm, nawet jeśli ostatecznie okaże się, że działały one zgodnie z prawem.

Zbigniew Derdziuk, prezes ZUS, Karpacz 2025
QUIZ PRL. Marnotrawstwo i niegospodarność w PRL-u. Te absurdy z czasów PRL przebiły aferę KPO
Pytanie 1 z 15
Jaki system gospodarczy funkcjonował w PRL, sprzyjający marnotrawstwu?
QUIZ PRL. Marnotrawstwo i niegospodarność w PRL-u. Te absurdy z czasów PRL przebiły aferę KPO
Super Biznes SE Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki