Pandemia koronawirusa trwa. Zmagamy się z nią od marca. W czasie lockdownu wstrzymane były także przyjęcia do sanatoriów. Okazuje się, że po odmrożeniu sytuacja wcale nie jest dobra. Kuracjusze rezygnują z wyjazdów lub przekładają je na odległe terminy. Okazuje się, że obłożenie w niektórych miejscowościach spadło o 40, a nawet i o 60 procent. Tym samym zmniejszyły się wpływy do budżetów sanatoryjnych miasteczek. Im mniej kuracjuszy, tym mniej wpływów z tytułu opłat uzdrowiskowych. A niezależnie od tego, ilu jest kuracjuszy w danym momencie, to trzeba cały rok utrzymywać uzdrowiskową infrastrukturę, jak tężnie, parki, pijalnie wód itp. A to nie są małe koszty. Co się stanie z uzdrowiskami? Niestety, prognozy nie są najlepsze. Epidemia się rozwija. Z dnia na dzień przybywa chorych na COVID-19. To z pewnością będzie miało wpływ na decyzje kuracjuszy, którzy planują wyjazd do sanatorium.
Od soboty 10 października cala Polska znajdzie się w żółtej strefie. Cały czas trzeba trzymać się reżimu sanitarnego: nosić maski, myć i odkażać często dłonie, zachowywać odległość 1,5 2 metrów od innych osób. Strefa żółta wiąże się z wieloma nowymi zasadami, które trzeba będzie wcielić w życie. Należy zrobić wszystko, by pandemia nie rozwijała się w zastraszającym tempie. W przeciwnym razie czeka nas ogromny kryzys gospodarczy