"Polskie spółki produkowały więcej, niż planowały. Zużywały także więcej surowca, niż wcześniej założyły. Efekt? Rekordowo niskie zapasy węgla na zimę i rosnące ceny na polskim rynku" - informuje gazeta. Rzeczpospolita podkreśla, że zapasy węgla energetycznego w Polsce są najmniejsze od lat. Na koniec września było to 3,7 mln ton. Rok wcześniej było to, na chwilę przed rozpoczęciem okresu grzewczego, 7,8 mln ton.
Gazeta zauważa, że Polska Grupa Górnicza wydobywa coraz mniej węgla. We wrześniu było to 4,5 mln ton. To co prawda więcej o 100 tys. niż rok wcześniej, jednak już o 500 tys. mniej niż w 2019 r. "Polska Grupa Górnicza tłumaczy, że dostosowuje podaż do zgłaszanego popytu. Jeszcze rok temu nikt nie spodziewał się kryzysu energetycznego: w trzecim kwartale 2020 r. w okresie letnim węgla na zwałach przybywało. Nadchodząca zima nikomu nie spędzała snu z powiek. W tym roku jednak – zamiast rosnąć – zapasy węgla kurczyły się w szybkim tempie. W trzecim kwartale były one mniejsze o 600–700 tys. ton" - czytamy.
"I tu dochodzimy do drugiego powodu obecnej sytuacji. To efekt rosnącego zapotrzebowania na polską energię pochodzącą z węgla. W trzecim kwartale jej średnia wartość to 404 zł/MWh. W Niemczech, gdzie głównie trafiał polski prąd, cena sięgała 440 zł. Polski prąd był atrakcyjny cenowo i w efekcie Polska, pierwszy raz od 2017 r., była eksportem energii netto" - tłumaczy dziennik.
Dodaje, że energetyka zawodowa, opierająca się na węglu, wyprodukowała ponad 22 proc. więcej energii (w okresie od stycznia do października) niż w analogicznym okresie poprzedniego roku. Największy, 31-proc., wzrost produkcji energii odnotowano dla węgla kamiennego. "Stąd kurczące się zapasy surowca. PGG nie jest w stanie odpowiadać na bieżąco na zdarzenia losowe, jak kryzys postpandemiczny, zwiększając wydobycie. Spółka z rocznym wyprzedzeniem dostosowuje plany wydobywcze pod zgłaszane zapotrzebowanie. Tak, w największym w Europie węglowym kraju doświadczamy braku tego surowca na rynku" - wyjaśniono.