Z powodu pandemii koronawirusa sezon wakacyjny w tym roku zaczyna się wyjątkowo późno. Przez wiele miesięcy właściciele hoteli, apartamentów, barów i restauracji, nie mogli zarabiać z powodu wprowadzonych restrykcji. Wielu Polaków nie zdecydowało się na wyjazdy zagraniczne - linie lotnicze wciąż nie wznowiły działalności w pełnym zakresie, nie wiadomo też, czy biura turystyczne będą w pełni realizować wykupione przed miesiącami wycieczki. Jako że polskie wybrzeże Bałtyku ma 770 kilometrów długości, to polscy turyści masowo wybrali się tam na wypoczynek. O cenach nad morzem, które zwalają z nóg, też już każdy słyszał. Wzrosły ceny nie tylko za noclegi, ale także za jedzenie czy atrakcje. Okazuje się, że nastąpiła zmiana trendów, a Polacy zaczęli doceniać mazurskie jeziora i górskie szlaki.
ZOBACZ TEŻ: Więcej sklepów Ikea! Będą też dostawy do paczkomatów
Każdy, kto tegoroczne wakacje w planuje spędzić w kraju powinien rozważyć wyjazd w góry. Pobyt na południu Polski może być sporo tańszy. Mimo że początek sezonu dla zakopiańskich przedsiębiorców był trudny, to właściciele kwater i hoteli o wysokim standardzie, zdecydowali się na obniżenie cen. Jak czytamy na bankier.pl ceny pobytów pod Giewontem obniżono nawet o 30 proc. "Na obrzeżach Zakopanego można wynająć pokój nawet od 35 zł za osobę, a w dobrych hotelach pokoje dwuosobowe ze śniadaniem można wynająć już od 300 zł" - informuje portal.
Do najdroższych destynacji wakacyjnych należą w tym roku kurorty nadbałtyckie i Mazury. Tam tłok jest od początku wakacji, a właściciele mazurskich firm czarterowych przyznają, że rezerwacje na łodzie mają zapewnione do końca sezonu. Podobnie jest z dostępem do kajaków czy rowerków wodnych. Najwięcej turystów w warmińsko-mazurskim województwie pojawia się w weekendy.
SPRAWDŹ TAKŻE: Oszczędzają na najbliższych, ale nie są bezkarni – kim są „alimenciarze”?
Źródło: bankier.pl