Zbliża się sezon wakacyjny. Polacy na razie ostrożnie rezerwują zagraniczne wakacje i czekają, czy liczba zachorowań będzie spadać - pisze "Rzeczpospolita". Biura podróży kuszą klientów dodatkowe opcje, m.in. możliwością bezkosztowego odwołania lub przełożenia wyjazdu, a możliwość wykupienia takich dodatkowych ubezpieczeń jest znacznie tańsza niż w poprzednich latach. Takie dodatkowe zabezpieczenie to jednak kolejny koszt. Bo w wielu przypadkach turysta musi zapłacić jeszcze za test na koronawirusa.
– Widać wyraźnie, że turyści poszukują na wakacje krajów, które ułatwiały dostanie się do nich, oferując np. testy antycovidowe na lotnisku przylotowym. Tak jest w Turcji i Egipcie. Bądź biura podróży rekompensowały turystom ich koszt lub też zapowiedziały podjęcie środków maksymalizujących bezpieczeństwo turystów – np. priorytetowe szczepienia personelu obsługującego branżę turystyczną, jak jest to w Grecji, lub możliwe zwolnienie turystów z obowiązkowych testów, jeśli podróżują oni z biurami podróży. Tak było w wypadku Tunezji – mówi "Rzeczpospolitej" Radosław Damasiewicz, prezes Travelpanet.pl.
Dlatego na odległym miejscu w rankingu rezerwowanych krajów znajduje się np. Bułgaria, która do tej pory nie wprowadziła dla turystów żadnych ułatwień. – Niewykluczone, że przynajmniej na jakiś czas test na Covid-19 stanie się elementem składowym pakietu turystycznego, tak jak obowiązkowe ubezpieczenie. To pociąga za sobą koszty, które w ostatecznym rozrachunku poniesie klient biura podróży. Rzecz w tym, by skala tych dopłat była jak najmniejsza. Touroperatorzy mają większe możliwości niż pojedynczy turyści, by wynegocjować lepsze stawki testów antycovidowych dla klientów. Przestrzeń do negocjacji jest, skoro test PCR na Lotnisku Chopina kosztuje 520 zł, w Modlinie 450 zł, we Wrocławiu 350 zł, a w Poznaniu 290 zł – mówi "Rzeczpospolitej" Radosław Damasiewicz.