Jak wygląda współpraca z linią Ryanair z perspektywy portu lotniczego?
Linie lotnicze należące do grupy Ryanair niezależnie od miejsca rejestracji, czy prowadzonej działalności, doskonale czują się na małych regionalnych lotniskach. Występują tam w roli jedynego lub jednego z niewielu przewoźników, dzięki czemu mogą bardzo mocno oddziaływać na zarządy lotnisk i wymuszać na nich nierynkowo niskie stawki opłat lotniskowych. Lotniska w takiej sytuacji najczęściej nie są w stanie pokryć nawet kosztów działalności operacyjnej. Pieniądze pasażerów trafiają głównie do linii lotniczej, która co nie jest żadną tajemniczą, często również jest finansowana z dopłat oferowanych przez lokalne władze samorządowe, którym zależy na promocji regionu, czy utrzymaniu ruchu turystycznego.
Mniejsze lotniska mają trudniej niż duże porty regionalne czy lotnisko takie jak Chopin?
Często mówi się, że mniejsze lotniska lokalne z uwagi na niekorzystne warunki współpracy z liniami niskokosztowymi, takimi jak Ryanair, muszą liczyć raczej na przychód z opłat pozalotniczych: parkingów, gastronomii, czy innych usług dla klientów lotniska. To jednak błędne koło, ponieważ klient niskokosztowy stara się wydać jak najmniej. W takiej sytuacji linia taka Ryanair, która czasami jest wręcz monopolistą na lotnisku chce dyktować warunki. W momencie, kiedy nadchodzi czas negocjacji cen lub poziomu dopłat, przewoźnik stawia ultimatum grożąc odejściem lub znaczącą redukcją siatki połączeń.
Jak negocjuje się z Ryanairem?
Ogólnie znana jest agresywna polityka Ryanaira w zakresie negocjacji warunków. Pewność siebie i dynamikę komunikacji linia traci, gdy traci pozycję siły i wchodzi w interakcję biznesową z większym portem, o dużym wolumenie ruchu, który chce budować relacje z przewoźnikiem na rynkowych, partnerskich zasadach, ale nie jest tak podatny na naciski jak mniejsze lotniska. Wśród ogólnie znanych mechanizmów działania linii w takich sytuacjach, jeden schemat wyraźnie się powtarza - wymogi i regulacje funkcjonujące lokalnie, niezależnie od ogólnych przepisów dotyczących wszystkich lotnisk użytku publicznego, które są znane temu przewoźnikowi, stają się w jego ocenie barierą wymierzoną w podstawowe prawa wolnego rynku. Każde działanie lotniska, które stawia mu wymagania lub nie spełnia oczekiwań linii jest interpretowane jako działanie na szkodę linii.
W tym kontekście warto przyjrzeć się bliżej powrotowi linii Ryanair na Lotnisko Chopina w styczniu 2023. W mojej opinii, Ryanair nie był odpowiednio przygotowany do powrotu. Linia rozpoczęła sprzedaż biletów bardzo wcześnie, bo już na początku roku sprzedawała bilety na pierwsze rejsy z Lotniska Chopina w końcówce marca. W tym czasie nie wypełnili wszystkich warunków formalnych pozwalających na rozpoczęcie rejsów w zaplanowanym terminie. Jednym słowem – zaczęli sprzedawać bilety, bez gwarancji możliwości wykonania operacji lotniczych w zakładanym rozkładzie.
Z moich informacji wynika, że Ryanair nie spodziewał się odmowy świadczenia usług obsługi naziemnej przez jedną ze spółek działających w Warszawie, a w ocenie przewoźnika ceny zaoferowane przez drugą firmę handlingową nie spełniły jego oczekiwań. W takiej sytuacji, Ryanair ponownie rozpoczął batalię medialną. A przecież można było zacząć przygotowania do powrotu na Lotnisko Chopina odrobinę wcześniej.
Dlaczego firma handlingowa odmówiła świadczenia usług Ryanairowi?
Ryanair ma wyśrubowane czasy rotacji samolotu, dlatego firmy handlingowe nie podjęły się wykonania obsługi naziemnej. Po pierwsze, wymaga to nakładów i zasobów, aby sprostać wymaganiom klienta, bezpieczeństwu i jakości obsługi. Po drugie, nikt nie chce płacić kar za nieterminową realizację usług. Być może, był to też wynik krótkiego czasu, w jakim miało dojść do zainicjowania rejsów. Liczba operacji była zbyt niska, żeby firmy się biły o średnio trzy rotacje dziennie i czartery, czyli około 30 rejsów tygodniowo.
Jednak ostatecznie Ryanair zdecydował się na obsługę własnymi siłami.
Na Lotnisku Chopina Ryanair podjął decyzję biznesową o self handlingu. Samoobsługa jest zgodna z prawem i nie wymaga osobnych specjalnych pozwoleń czy procesu certyfikacji. Chcąc utrzymać zaplanowane rejsy, wprowadzenie własnej obsługi naziemnej było optymalnym rozwiązaniem, wzorem, jaki grupa Ryanair stosuje na innych lotniskach w Polsce i Europie. Różnica jednak jest zasadnicza, ponieważ Ryanair w momencie rozpoczęcia działalności nie był i nadal nie jest przygotowany na self handling. Brakuje mu odpowiednio wykwalifikowanego personelu do pełnych możliwości operacyjnych. PPL ostrzegał przed taką sytuacją już wcześniej. Zarządzający portem nie ma możliwości przydzielania zasobów płyt postojowych zgodnie z oczekiwaniami przewoźników. PPL sprzedaje usługę, dostęp do infrastruktury płyt postojowych oraz terminala w ramach posiadanych możliwości. Informuje, co jest możliwe, a co nie. Cenniki są jasne i jednakowe dla wszystkich. Ostrzegaliśmy publicznie, że nie możemy zagwarantować przydzielania Ryanairowi przelotowych miejsc postojowych, czyli takich, gdzie nie ma konieczności wypychania samolotu na drogę kołowania. Z uwagi na konieczność utrzymywania pewnej liczby miejsc dla operacji specjalnych często takie stanowiska są niedostępne.
Czego Ryanair wymaga od Lotniska Chopina?
Przewoźnik, będąc niegotowym w zakresie liczby personelu z uprawnieniami, oczekuje od nas odstępstwa od zasad bezpieczeństwa wprowadzonych w 2016 roku przez PPL. Zapis dotyczy wszystkich pracowników, nawet Grupy PPL i nakazuje odbycie 6 miesięcznej praktyki w prowadzeniu pojazdów w strefie zastrzeżonej lotniska, zanim będzie można ubiegać się o uprawnienia do poruszania się bez ograniczeń w polu manewrowym portu. Takie uprawnienia są konieczne chociażby do wypychania i holowania samolotów. Ze względów bezpieczeństwa nie można wypuścić osób bez doświadczenia na płycie w pojazdach poruszających się między samolotami. Ryanair oczekuje odstępstwa od zasad bezpieczeństwa i skrócenia tego okresu o połowę. A do tego, nie są gotowi również sprzętowo, ponieważ dysponują jednym holownikiem na trzy samoloty, które są odprawiane w podobnym czasie.
W ramach odstępstwa możliwe jest skrócenie czasu praktyk z 6 do 3 miesięcy, ale pod warunkiem otrzymania wniosku, analizy ryzyka oraz propozycji innych środków bezpieczeństwa przygotowanych w oparciu o uzasadnione potrzeby. Nie widzę jednak możliwości, żeby zrobić odstępstwo dla podmiotu, tylko dlatego, że się nie przygotował - to nie jest żadne uzasadnienie, a bezpieczeństwo pasażerów jest kluczowe. PPL nie wydał takiego odstępstwa co najmniej od 2016 r. Mimo to, dbałość o bezpieczeństwo jest interpretowane przez Ryanaira jako działanie na szkodę wolnego rynku.
Kiedy może nastąpić odwilż w relacjach z Ryanair?
Prawda jest niestety prozaiczna, poczucie niesprawiedliwości po stronie Ryanair skończy się w momencie pozyskania przez jego personel stosownych uprawnień. Uzyska on wtedy pełną zdolność do obsługi operacji na Lotnisku Chopina bez przeszkód. Ale to jeszcze chwilę potrwa. Można było uniknąć takiej sytuacji, jednak jak widać pośpiech wygrał z dobrym przygotowaniem i rozpoznaniem ryzyk oraz wymagań operacyjnych dla obsługi na Lotnisku Chopina w Warszawie. APL na zimowy rozkład lotów przyznał Ryanairowi 99,5% spośród ponad 8000 slotów o które wnioskował, to największa liczba slotów PLL LOT i spośród innych 25 linii lotniczych, które wnioskowały o nowe przydziały czasowe. Dlatego teza o „ograniczeniu” Ryanaira na Lotnisku Chopina jest po prostu nieprawdziwa. Ponawiamy zaproszenie do Radomia, to lotnisko przystosowane do obsługi tanich linii lotniczych, szybkich rotacji i może pochwalić się bardzo atrakcyjnym cennikiem.