Mężczyznom podczas przyjmowania do więzienia założono w PKO BP konta bankowe z książeczką oszczędnościową płatną na żądanie, na których mieli oszczędzać podczas odsiadywania kary. Przy czym jeden z nich nie został poinformowany, że oprocentowanie wynosi 0,1 proc., czyli mniej niż stopa inflacji, i jest najniższe na rynku. Środki tam zgromadzone miały stanowić tzw. fundusz akumulacyjny, potrzebny na pokrycie podstawowych wydatków po odbyciu kary.
Czytaj również: Od dziś komornik szybciej ściągnie pieniądze z konta
W trakcie pobytu w więzieniu jeden z mężczyzn wielokrotnie skarżył się, że posiadane przez niego pieniądze gromadzone są na koncie na tak niekorzystnych warunkach. Drugi o wysokości oprocentowania dowiedział się dopiero przy okazji przenoszenia do innego zakładu karnego.
Do ich skargi przed ETPC przyłączyła się Fundacja Helsińska, podkreślając, że więźniowie nie powinni być pozbawiani dostępu do usług bankowych. Obliczyła, że w okresie od 2005 do 2010 roku oprocentowanie wkładów na polskim rynku bankowym wynosiło od 0,7 do 4 proc. - z wyjątkiem zakładanych więźniom książeczek PKO BP z oprocentowaniem 0,1 proc.
ETPC przyznał rację więźniom i nakazał polskiemu rządowi wypłacenie im po 2 tys. euro. Jednemu z mężczyzn zostaną zwrócone również koszty sądowe.
Zobacz także: Sprawdź, kto pytał o Twój numer PESEL
Środki, które więźniowie zgromadzili na spornych kontach PKO BP to część tzw. żelaznej kasy – funduszu, do którego więźniowie mają dostęp dopiero po dobyciu kary. Pieniądze te mają pokryć ich podstawowe wydatki po wyjściu z więzienia.
Środki na „żelazną kasę” mogą pochodzić z wpłat na konto otrzymywanych z zewnątrz, środków własnych posiadanych w momencie umieszczenia w zakładzie, zarobków w przypadku zatrudnionych odpłatnie lub regulaminowych finansowych nagród przyznawanych przez dyrekcję więzienia.
Źródło: PAP, „Rzeczpospolita”; oprac. MK