Obecnie, aby starać się o kredyt hipoteczny należy liczyć się z wpłatą własną w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wszystko zależy od wartości nieruchomości, którą chcemy sfinansować kredytem hipotecznym. Generalnie banki oczekują minimum 20 proc., niektóre 10 proc., ale wtedy drugie 10 proc. musimy ubezpieczyć, albo spełnić inne wymogi. Nierzadko więc klienci biorą kredyt na wpłatę wkładu własnego. To ma się skończyć dzięki nowym przepisom, które przygotowuje rząd w ramach Polskiego Ładu.
W myśl projektowanych przepisów to Bank Gospodarstwa Krajowych udzieli gwarancji do 20 proc. wartości kwoty kredytu hipotecznego, ale nie więcej niż 100 tys. zł, przez okres maksimum 15 lat, a przy powiększeniu się rodziny jednorazowo spłaci kapitał w wysokości 20 tys. w przypadku urodzenia się drugiego dziecka i 60 tys. w momencie urodzin trzeciego i kolejnego potomka - to główne założenia przepisów jakie przygotowuje rząd w ramach Polskiego Ładu.
Jednorazowa opłata pobierana przez BGK ma wynieść "1 proc. wartości poręczenia". Projekt zawiera ponadto mechanizmy ograniczające ryzyko stymulowania wzrostu cen mieszkań poprzez wprowadzenie maksymalnego limitu ceny (w tym wkładu budowlanego) w przeliczeniu na 1 m kw. powierzchni użytkowej finansowanego mieszkania. Drugim z możliwych do zastosowania mechanizmów będzie upoważnienie dla rządu pozwalające obniżyć, w rozporządzeniu, wysokość współczynników wpływających na ustawowe limity cenowe. Program jest adresowany głównie do tych rodzin, które nie mają wystarczających środków własnych mogących sfinansować wymagany przez bank wkład własny kredytobiorcy.
Przewidujemy mechanizm limitowania cen transakcyjnych, by ustawa nie spowodowała wzrostu cen na rynku Roczna wartość udzielanych kredytów wynosi 60 mld zł, "założyliśmy, że 60 proc. z tego to będą kredyty z gwarancją" - wylicza Piotr Uściński wiceminister rozwoju i technologii.
Zgodnie z projektowanymi rozwiązaniami, dofinansowaniu będą podlegały mieszkaniowe kredyty hipoteczne, udzielane przez banki przystępujące do programu na podstawie zawartej z BGK umowy. Bankierzy przyznają, że jest jeszcze za wcześnie żeby jednoznacznie deklarować się czy przystąpią do programu czy nie, podobnie jak było to w przypadku kredytów studenckich. Część miała taki produkt, inne nie. Jak przyznają wszystko zależy od ostatecznego kształtu ustawy i kalkulacji ekonomicznej.
Zobacz: Kryzys mieszkaniowy jest coraz poważniejszy. Czy da się z tym coś zrobić?
Brak jest oficjalnych dokumentów, które pozwalałyby na analizę atrakcyjności poszczególnych rozwiązań dla potencjalnych beneficjentów oraz na ocenę skutków, jakie mogą wywołać na rynku mieszkaniowym. Szczątkowe informacje pochodzą z szeregu fragmentarycznych wypowiedzi przedstawicieli rządu i pracowników resortu. Trudno jest więc ocenić wpływ proponowanych rozwiązań na postawy i zachowania podmiotów rynku mieszkaniowego oraz ekonomicznych i społecznych konsekwencji wdrażanych rozwiązań - ocenia dr Jacek Furga przewodniczący komitetu ds. Finansowania Nieuchomości Związku Banków Polskich (ZBP).
Jak twierdzi Furga z ZBP, rząd chcąc wesprzeć dotarcie do bezpiecznego kredytu mieszkaniowego, powinien raczej wspierać sięganie po kredyty o stałej stopie procentowej lub wspierać oszczędzanie na cele mieszkaniowe, które pozwalałoby m.in. gromadzić wkład własny potencjalnych kredytobiorców.
Według wyliczeń ministerstwa rozwoju i technologii program ma kosztować 12 mld zł do 2030 r. W pierwszych latach działania może skorzystać z niego około 45 tys. rodzin rocznie, a w kolejnych latach 70 tys. rodzin rocznie.