Polacy nie tylko przyjmują uchodźców, ale także masowo pomagają Ukraińcom i zaatakowanemu przez Putina krajowi. W całym kraju trwają zbiórki pieniędzy i darów. Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", tylko w niedzielę i poniedziałek w polskich aptekach sprzedano o prawie 4 mln produktów więcej niż tydzień wcześniej. "To wzrost o 56 proc. Największym popytem cieszyły się środki opatrunkowe, dezynfekujące, przeciwbólowe i higieniczne" – wynika z danych PEX PharmaSequence, które opublikowała gazeta.
"Wyprzedawały się też koce ratunkowe, których dostępność znacząco spadła. Ruch był związany głównie z organizacją zbiórek dla osób z Ukrainy i wprost do Ukrainy" - czytamy.
"DGP" informuje, że braki w aptekach to także efekt paniki. "Z półek znikają takie produkty jak płyn Lugola czy jodyna" - podaje dziennik.
Polacy byli już w podobnej sytuacji w 1986 r., kiedy elektrownia atomowa w Czarnobylu uległa awarii. Naszym rodakom zalecano wówczas przyjmowanie płynu Lugola zawierającego wodny roztwór jodu i jodku potasu. Dlaczego? Chronił on tarczycę przed wchłanianiem izotopu jodu z opadu radioaktywnego.
W przypadku gdyby dziś miało dojść do podobnego w skutkach zdarzenia, to najlepszym domowym sposobem, by temu przeciwdziałać, nadal jest jod. Należy jednak pamiętać, że przyjmowanie go profilaktycznie może tylko doprowadzić do osłabienia gruczołu tarczycy.