Work Life Balance (WLB) to koncepcja zarządzania czasem, której celem jest osiągnięcie równowagi między pracą rozumianą jako kariera, realizacja i ambicja, a życiem, dokładnie rodziną, zdrowiem, czy rozrywką. Choć mogłoby się wydawać, że problem z realizacją samego siebie w obu dziedzinach jednocześnie powstał w ostatnich latach, to idea WLB sięga przełomu lat 70. i 80. Wtedy to w USA po raz pierwszy pracoholizm zaczęto postrzegać jak problem, nie zaletę, a pracodawcy „zalecono" docenienie pracownika i zatroszczenie się o jego zadowolenie z pracy.
Japonia niechlubnym liderem
W błędzie jest ten, kto zagadnienie WLB traktuje jak widzimisię lub niewysychające źródło zarobkowania dla amatorów psychologii biznesu. To problem jak najbardziej realny. Badania dowodzą, że u przepracowanego pracownika na początku występuje spadek wydajności, zaangażowania w pracę, wygasa kreatywność. Następnym krokiem są już wyraźne problemy zarówno na polu zawodowym (rozkojarzenie w pracy, spóźnianie się, nieoddawanie projektów na czas) lub prywatnym (kłótnie w rodzinie, zaniedbywanie obowiązków rodzicielskich, rozwody).
Krokiem ostatnim są problemy zdrowotne – najczęściej z powodu chorób psychosomatycznych powodowanych stresem i wypaleniem zawodowym. Mogą to być problemy z kręgosłupem, sercem, czy też coraz popularniejsze zaburzenia nerwicowe lub depresja.
W Polsce zgonów z powodu pracy nie jest wiele. Choć przykład lekarki ze szpitala w Białogardzie, która zmarła po 72 godzinnym dyżurze zdaje się przeczyć tym, którzy twierdzą, że nie ma ich wcale. Pod tym względem daleko nam jednak do Japonii, gdzie zjawisko nagłej śmierci ze stresu i przepracowania nosi nazwę Karoshi. W ciągu roku przypadków karoshi jest około 10 tysięcy, więc trudno potraktować zjawisko jako marginalne.
Kiedy w domu nie ma pracy
Nie trudno się domyślić, że wraz z nazwaniem problemu zaczęto szukać sposobu na wyjście z matni stresu. Pierwszym pomysłem było całkowite odizolowanie życia prywatnego od pracy. Amerykańscy psychologowie radzili zatem, by pracować jedynie tyle godzin, ile zapisanych jest w umowie, a po godzinach wyłączać służbowy telefon. Zakazywali zabierania pracy do domu, a nawet rozmów o pracy w czasie wolnym od niej.
Efekty, tych z pozoru słusznych założeń, były opłakane. Praca, która zajmuje człowiekowi osiem godzin dziennie w sposób naturalny bywa tematem rozmów w domu, czy na koleżeńskim piwie. Jeśli sztucznie unikamy tematu nasi bliscy mają poczucie, że się od nich oddalamy. Jeszcze gorzej jest, jeśli nie rozmawiamy o stresie czy poważnych problemach zawodowych. Człowiek nie jest maszyną i jeśli nie powie o tym, co go gnębi, to „upuści" z siebie wściekłość w inny sposób. Najczęściej podświadomie wyładowując się na partnerze, czy dzieciach. To początek poważnych problemów w związku, które nierozwiązane prowadzą do rozstania.
Spacer po linie
Teoria teorią, ale jak rozpoznać, że to właśnie my mamy problem z zachowaniem równowagi między pracą a życiem prywatnym. Najłatwiej dostrzec objawy zdrowotne: częste bóle kręgosłupa, głowy i serca; podwyższone ciśnienie krwi, problemy ze snem (i to zarówno z zaśnięciem, jak i obudzeniem się), nagła utrata masy ciała lub przeciwnie nabywanie dodatkowych kilogramów... to wszystko może (choć nie musi) mieć przyczyny w przepracowniu. Problem w tym, że gdy szwankuje zdrowie jest za późno na szybkie i przyjemne rozwiązanie problemu.
Na co więc zwrócić szczególną uwagę:
- częstsze wybuchy złości, z błahych lub niezrozumiałych dla innych powodów;
- obsesyjne myślenie o pracy: przypominanie sobie o wykonanych zadaniach, obmyślanie planu na jutro, analizowanie zachowań szefa, kolegów;
- powtarzające się niedotrzymywanie obietnic bliskim np. kolejne odwołanie kolacji z partnerem, przełożenie wyjścia do kina z dzieckiem, miesiącami odwlekana kawa z przyjaciółką;
- utrata zainteresowań innych niż zawodowe: niewykorzystana karta do siłowni, od miesięcy nieprzeczytana książka;
- zerwane kontakty lub więzi z ważnymi osobami: przegapienie ciąży przyjaciółki, nie zauważenie nowych zainteresowań partnera, czasem nawet nieumiejętność wskazania do której klasy chodzi własne dziecko;
Jeśli, któreś z powyższych zdań możesz odnieść do siebie, to znak, że przyszedł czas na to, by zatroszczyć się o równowagę między pracą a życiem zawodowym.
Jak nie spaść z równi pochyłej
Każdy z nas ma inną wytrzymałość psychiczną i inną wydolność fizyczną, ale z pewnością nie ma ludzi, którzy zniosą wszystko. Co zatem robić, by jednocześnie czerpać radość z życia zawodowego i prywatnego?
1. Naucz się wyłączać
Bez względu na to, czy jesteś prezesem, czy urzędnikiem twoja praca potrafi dać w kość. Po nerwowym tygodniu, godzinach ślęczenia nad projektem, stresującym audycie w firmie powinieneś się zresetować. Wolny weekend lub dzień wolny wystarczy, by zrzucić z siebie ciężar pod warunkiem, że w tym czasie: wyłączysz telefon komórkowy i zafundujesz sobie dzień relaksu. To jak ma on wyglądać zależy tylko ciebie: jedni wybiorą spacer po parku, inni prace ogrodowe, jeszcze inni przeleżą w łóżku z książką. Chodzi o to, by tego dnia robić to, co się lubi i co w żaden sposób nie jest związane z pracą.
2. Nie bierz wszystkiego na siebie
Jeśli jesteś szefem – deleguj zadania, jeśli pracownikiem sklepu - nie bierz na siebie odpowiedzialności za błąd koleżanki, a jeśli przełożony zawalił cię pracą biurową na „teraz", której nie jesteś w stanie wykonać w pojedynkę – powiedz mu o tym wprost i poproś o kogoś do pomocy. Nie chodzi tu o unikanie odpowiedzialności, czy odwlekanie podejmowania decyzji, część profesji w końcu na tym polega. Mowa jest wyłącznie o tym, by nie dać się zawalić pracą, której nie ma możliwości wykonać na czas. Nie ma nic bardziej stresującego niż poczucie, że cały świat zwalił ci się na głowę, a pomoc nie nadciągnie znikąd.
3. Bądź blisko z bliskimi
Znajdź czas dla dzieci, partnera, koleżanek. Rozmawiaj z partnerem o problemach zarówno zawodowych, jak i rodzinnych. Wykaż zainteresowanie także jego pracą. W miarę możliwości weź na siebie część obowiązków. Jeśli nie jesteś w stanie fizycznie, zapewnij pomoc innych (poproś mamę o popilnowanie dziecka, zapłać pomocy domowej za sprzątanie raz w tygodniu itp.)
Nie może być tak, że gdy wychodzisz twoje pociechy jeszcze śpią, a kiedy przychodzisz już śpią. Jeśli pracujesz wiele godzin dziennie – dzieciom poświęcaj choć jeden pełny dzień weekendu. Czasy ogólniaka się skończyły, więc codzienne spotkanie z kumplami nie jest realne, ale coś jest nie tak, jeśli od trzech miesięcy nie znalazłeś godziny na kawę z przyjacielem.
4. Wyżyj się
Nie każdy jest urodzonym sportowcem i lubi dać ciału solidnie w kość. Ale, czy chcesz czy nie, to właśnie aktywność fizyczna pozwoli ci pozbyć się stresu, utrzymać dobrą kondycje i poprawić nastrój. Nie każdego da się namówić do intensywnych treningów siłowych, ale oprócz nich są przecież: rower, bieganie, squash, tenis, nording walking, a w ostateczności i zwykły spacer. Jeśli porządnie poćwiczysz, nie będziesz miał sił na pokrzykiwanie na dzieci i rozstawianie po kątach współpracowników.
5. Znajdź czas na hobby
Nie oszukujmy się - chociaż z rodziną i przyjaciółmi jest fajnie, to każdy z nas potrzebuje czasu dla siebie. Nie rezygnuj więc z hobby. Zbierałeś znaczki? Rób to dalej. Kochasz jogging? Pobiegaj sama wieczorem, Jesteś melomanem? Z słuchawkami na uszach wysłuchaj jej w spokoju. Nie daj się zwariować – oprócz rodziny i pracy, masz też siebie.