Na początku grudnia minister Kowalczyk zapowiedział, że polska dziura budżetowa może w 2016 r. być wyższa nawet o 10 mld zł w stosunku do tego, co wcześniej planował rząd PO-PSL. Ekonomiści złapali się za głowę, ale na drugi dzień okazało się, że deficyt Polski zostanie zwiększony o ok. 4 mld zł, a to dochody państwa będą niższe o ponad 10 mld zł niż wcześniej zakładano. Czyżby minister pomylił więc dochody Polski z dziurą budżetową?
ZOBACZ TEŻ: Kowalczyk pomylił dochody z deficytem? Dziura budżetowa niższa niż zapowiadał
Wygląda na to, że Kowalczykowi przydarzyła się kolejna wpadka. W rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet minister mówił o przywróceniu wieku emerytalnego 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, a dokładniej o propozycji uzupełnienia ustawy o zapis dot. kryterium stażu pracy, które upoważniałoby do przejścia na emeryturę.
Wpadka ministra?
Kowalczyk powiedział, że takie rozwiązanie byłoby niesprawiedliwe w stosunku do osób, które ukończyły studia wyższe. - Dla nich staż pracy zaczyna się od 24. roku życia, co oznacza, że, skoro nie pracują od 18. roku życia, to staż pracy wprowadzi ich w górne granice emerytury - argumentował minister.
ZOBACZ TEŻ: Niższy wiek emerytalny? PiS: To może poczekać
Kowalczyk zapomniał jednak najwyraźniej o tym, że w polskim prawie czas studiów także jest traktowany jak staż pracy i to aż ośmioletni - nieważne, czy ktoś skończył studia magisterskie czy tylko licencjackie. A więc według prawa ktoś, kto poszedł do pracy w wieku 18 lat, będzie miał o dwa lata krótszy staż pracy, niż osoba, która dopiero zostanie zatrudniona po studiach, mając 24 lata.
Źródło: Gazeta.pl