Już na początku trzeba powiedzieć, że Wszystkich świętych, obchodzone 1 listopada, jak sama nazwa wskazuje, to dzień wspominania zmarłych, ale tylko tych, którzy byli świętymi kościoła. To 2 listopada jest Dzień zaduszny, kiedy czcimy pamięć wszystkich, którzy odeszli i wierzyli w Jezusa Chrystusa.
W religii katolickiej zwyczaj wspominania zmarłych, jako święta kościelnego, zapoczątkował w VII n.e. wieku papież Bonifacy IV, kiedy otrzymał od cesarza w podarunku starą, pogańską świątynię, w której nakazał umieścić relikwie. Wtedy jednak święto obchodzono… 1 maja i wspominano jedynie zmarłych męczenników kościoła. Dopiero w VIII wieku n.e. przeniesiono uroczystość na 1 listopada, a 100 lat później uznano, że w ten dzień wspominać będziemy nie tylko męczenników, ale i wszystkich świętych.
Jednak zarówno daty 1 maja jak i 1 listopada odpowiadają datom, kiedy to ludy pogańskie obchodziły swoje święta zmarłych. Nasi słowiańscy przodkowie wspominali zmarłych na początku maja (zależnie od faz księżyca) i w noc z 31 października na 1 listopada. Choć powszechnie mówi się, że ten obrzęd nazywano „Dziadami”, to jednak w wielu miejscach nosił on nazwę… Zaduszki, czyli niemal tak jak wprowadzony później przez kościół Dzień zaduszny. Co ciekawe same Dziady czy Zaduszki nie były bezpośrednim świętem zmarłych, a przygotowaniem się do tego właściwego, które odbywało się w listopadzie zależnie od faz księżyca.
Jak wyglądało przygotowanie się do święta, czyli wspomniane Dziady? Wierzono, że tego dnia dusze naszych przodków przenikają do świata żywych. Żeby nie zbłądziły podczas takiej wędrówki należało rozpalić im ogniska. To właśnie m.in. ten zwyczaj sprawił, że na cmentarzach palimy znicze.
Jeżeli ktoś czuje niesmak ze względu na rosnącą popularność oferty gastronomicznej i zabawkowej pod cmentarzami, to będzie zdziwiony, że dawniej… to była norma. Nasi przodkowie w noc z 31 października na 1 listopada jedli, pili i bawili się, by jak najlepiej ugościć zmarłych. Dzień zadumy, jakim dzisiaj jest 1 i 2 listopada, przypadał dopiero na wspomniane właściwe święto zmarłych.
Ciekawostką jest fakt, że do dziś na terenach Białorusi czy Ukrainy obchodzi się Radunicę, czyli inaczej nazwane Dziady. Wiele osób wciąż w czasie tego dnia pije i spożywa jedzenie na grobach bliskich. Jest to jednak zwyczaj mniejszościowy, bowiem sprzeciwiają się jemu władze cerkwi. Zdarza się, że w podobny sposób (i to w Polsce) wciąż świętują rodziny romskie.
Skąd zaś nazwa Święto zmarłych zamiast Wszystkich świętych? To efekt władz PRL-u. Partia nie chciała, by ten dzień kojarzono z kościołem, a zarazem była świadoma, że jest pewnego rodzaju tradycją, a wspominanie zmarłych jest rzeczą naturalną. Nazywano więc 1 listopada Świętem zmarłych i ustanowiono jako święto państwowe. Problem w tym, że i tak miało to związek z religią, ale… pogańską. Święto zmarłych to zwyczajowa nazwa dla chociażby Słowian czy Bałtów.
Tradycja Halloween to już za to zwyczaj, który przyszedł z USA. Zanim jednak tak się stało, to trafił tam m.in. z… Europy. Ogromna część zarówno kolonizatorów jak i imigrantów w Stanach Zjednoczonych pochodziła z Wysp Brytyjskich. Tam zaś znana była tradycja (która występowała także w Skandynawii) bardzo zbliżona do słowiańskich dziadów. Palono ogniska, by przyciągnąć dobre duchy i odegnać złe. Dodatkowo przebierano się w dziwaczne stroje i zakładano maski, co miało na celu jeszcze skuteczniej wystraszyć złe duchy.
Drugim punktem zaczepienia jeżeli chodzi o powstanie Halloween, są tradycje Ameryki Południowej. Dziś hucznie obchodzony Dzień zmarłych w Meksyku, gdzie ludzie przebierają się za szkielety, wywodzi się jeszcze z czasów zanim przybyli tam Europejczycy, a więc i wiara chrześcijańska.
Tak więc niezależnie czy obchodzimy Wszystkich świętych, Święto zmarłych, Halloween, Dziady czy Zaduszki, wszystkie te tradycje są ze sobą powiązane, a najważniejsze w nich jest nie to, czy robimy to w ciszy i zadumie, czy bawiąc do upadłego, ale to, by pamiętać o tych, których już z nami nie ma.