Andrzej Duda z PiS jest w bardziej komfortowej sytuacji niż urzędujący prezydent. Nie piastował dotąd ważnego urzędu, więc nie musi się tłumaczyć ze swoich decyzji skoro ich nie było. Jako kandydat może też obiecać praktycznie wszystko – bez względu na koszty czy szansę spełnienia (bez większości swojej partii w parlamencie nie ma co liczyć realizację swoich inicjatyw). Duda rzuca nośne hasła na lewo i prawo – próbując zadowolić każdego wyborcę.
Zobacz także: Wybory prezydencie 2015. Bronisław Kormowski i obietnice: niższe podatki, JOW-y i referendum
Na stronie internetowej Dudy czytamy, że wśród jego pomysłów gospodarczych jest m.in. podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych, obniżenie podatków dla mikroprzedsiębiorstw. Pojawia się także koncepcja opodatkowania dużych sieci handlowych, czy postulat odliczenia całości wydatków inwestycyjnych firm w danym roku.
Jak wyliczyli dziennikarze money.pl, najważniejsze obietnice gospodarcze Dudy będą nas kosztować nawet 80 mld zł rocznie. Niestety kandydat PiS na prezydenta nie podaje źródła finansowania swoich obietnic wyborczych. Specjaliści przekonują, że podniesienie kwoty wolnej od podatku jest sensownym pomysłem, ale już gorzej z pytaniem, skąd na to wziąć pieniądze? W projekcie sejmowym Twojego Ruchu, który zakładał podwojenie tej sumy, wpisano roczny koszt 14 miliardów zł! A co dopiero przy 8 czy 20 tys. zł! Budżet państwa zostałby pomniejszony o miliardy złotych.
Duda zapowiedział też, że po wprowadzeniu się do Pałacu Prezydenckiego będzie chciał wprowadzić dodatek 500 zł na drugie dziecko i każde kolejne - do 18. roku życia. Ponadto chce dać 500 zł już na pierwsze dziecko w przypadku ubogich rodzin. Znów nie wiadomo skąd na to wziąć fundusze. Eksperci wyliczyli, że taki postulat to roczne obciążenie dla budżetu rzędu 32 mld zł! Partia Dudy zapewnia, że polski podatnik płaciłby 20 proc. zasiłku, a resztę finansowałaby UE. W jaki sposób? Tego nie zdradza.
Sprawdź koniecznie: Komorowski czy Duda? Kogo obstawić u bukmacherów?
Podobnie krytycznie ekonomiści oceniają pomysł cofnięcia reformy emerytalnej. Duda chce, aby Polacy pracowali znów do 65 roku życia, a Polki do 60. Nie wyjaśnia przy tym, że oznacza to drastyczne obniżenie i tak już niewysokich emerytur. Ministerstwo Finansów prognozuje, że do końca I kadencji nowego prezydenta taka obietnica będzie kosztować ok. 50 mld zł oraz 140 mld zł do końca drugiej kadencji. Forum Rozwoju Obywatelskiego podkreśla, że kandydaci, którzy twierdzą, że można cofnąć tę reformę emerytalną bez podnoszenia podatków albo ostrego obniżania emerytur, są nieodpowiedzialni.
Jednym z najświeższych pomysłów sztabu Dudy jest powołanie w kancelarii prezydenta biura pomocy prawnej. Na jego czele miałby stanąć Janusz Wojciechowski. Ten zapewnił, że nie będzie czekał do wyboru Dudy na prezydenta, ale petentów zacznie przyjmować już od teraz.
Duda podobnie jak PiS, postuluje również powrót stawki VAT do 22 proc. Tutaj roczny koszt dla skarbu państwa 6-8 mld zł – według wyliczeń ekonomistów Polskiej Rady Biznesu, ale pomysł może wkrótce okazać się nieaktualny bowiem rząd zapowiedział zmniejszenie stawki VAT po tym jak UE wyłączyła Polskę z mechanizmu nadmiernego deficytu.