Dyskusja o znaczących wzrostach kosztów prądu cały czas trwa, a konkretów nie znamy. Warto jednak już dziś pomyśleć o racjonalnym oszczędzaniu. Najwięksi „pożeracze” prądu w naszych domach to wszelkie urządzenia wyposażone w grzałki. Nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez pralki, pralkosuszarki czy zmywarki do naczyń, a to właśnie one odpowiadają za sporą część naszego rachunku.
Niezwykle energochłonne są także urządzenia przeznaczone do pieczenia i gotowania. Piekarniki, mikrofalówki, parowary czy inni kuchenni „pomocnicy” znacząco nabijają nasze liczniki prądu. W stosunkowo lepszej sytuacji są osoby korzystające z kuchenek gazowych.
Każdemu z nas zdarza się zostawić w gniazdku ładowarki do telefonu komórkowego czy zamiast wyłączyć laptopa wprowadzić go w stan uśpienia. W takich sytuacjach marnujemy prąd, mimo że urządzenia nie działają to cały czas pobierają prąd.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a wielu Polaków przyozdabia swoje domy lampkami. Niestety te migające światełka także dorzucają cegiełkę do naszych rachunków za prąd.
Należy pamiętać, że nie wszystkie podobne urządzenia zużywają tyle samo energii. W 2010 roku Unia Europejska wprowadziła specjalne etykiety energetyczne, które pozwalają kupującym ocenić, jak bardzo energochłonny jest dany sprzęt. Klasy energetyczne oznaczone się literkami od A do G, gdzie etykieta A z jednym, dwoma bądź trzema plusami określa urządzenie zużywające mniej energii. Dzisiaj produktów o klasach energetycznych mniejszych niż A+ praktycznie nie ma już w sprzedaży.
Oszczędzenia prądu to także ograniczenie zużycia światła. Włączanie lamp w pokojach, w których nikogo nie ma, tylko niepotrzebnie nabije na rachunki. Od 2012 roku nie znajdziemy w sklepach tradycyjnych żarówek, od września 2018 roku zakazane zostały żarówki halogenowe.